Kategorie:
W sobotę, 12 kwietnia 2014 nad miastem Smithfield, w australijskim stanie Nowa Południowa Walia doszło do uderzenia tornada. Co ciekawe okazało się, że tornado pozostawiło fragmenty tajemniczej substancji.
Jeden z mieszkańców dotkniętej przez żywioł okolicy to Peter Burgess. Był on świadkiem powstania tornada. Twierdzi, że wiatr nagle zaczął się wzmagać i usłyszał bardzo głośny hałas, jakby odrzutowiec wylądował domu.
Australijczyk ukrył się w domu, aż do czasu gdy wiatr ucichł, a potem wyszedł na zewnątrz, by ocenić straty. To, co zobaczył wskazywało na to, że było to niewielkie tornado, a ślady jego działalności rozciągnięte były na długości 200 metrów. Krajobraz wyglądał jak pobojowisko, wszędzie leżały porozrzucane gałęzie i małe drzewa wyrywane z korzeniami. Za zwalonym drzewem świadek zauważył dziwną przezroczystą substancję przypominające śluz.
[ibimage==21201==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]
Odkryta substancja tak zaintrygowała Burgessa, że sfotografował ją i wysłał ekspertom z James Cook University. Zasugerował on, że to co odnaleziono po tornadzie jest bardzo podobne do meduzy. Specjaliści nie potwierdzili tego, ale przyznali, że takie wyjaśnienie dla tej anomalii jest prawdopodobne.
[ibimage==21202==400naszerokoscbeztxt==Oryginalny==self==null]
Założenie jest takie, że zawirowania wiatru nad oceanem mogły spowodować powstanie wirów atmosferycznych, które zdołałyby wyssać z oceanu wodę z meduzami. Potem taki składnik mógłby zostać przetransportowany nad ląd i ostatecznie wylądowałby w jednej okolicy.
Galaretowane substancje niewiadomego pochodzenia znajdowano już wcześniej, ale zwykle wiązano je z upadkiem meteorytów. Pojawienie się czegoś takiego po przejściu trąby powietrznej to zdecydowanie coś nowego.
Komentarze
Strony
Skomentuj