Mark Hulsey, były pilot F/A-18 Hornet, który w trakcie służby wojskowej doświadczył kilkunastu spotkań z obiektami sklasyfikowanymi jako UAP, stwierdził niedawno, że pomimo pompatycznych zapewnień, zjawiska tego typu nie są właściwie badane. Były wojskowy, podzielił się swoimi przemyśleniami na kanale Unidentified Aerial Phenomena.

Pilot, jest szczególnie zaniepokojony brakiem nagrań radarowych i ujęć z kabin pilotów, które mogłyby zostać udostępnione opinii publicznej, ale z jakiejś przyczyny są blokowane. Hulsey wierzy, że zbieranie i analizowanie wszystkich istotnych danych ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia zjawiska UAP, a rząd USA dąży do ukrywania istotnych szczegółów.

Trudno nie przyznać, że rzekoma zmiana podejścia w stosunku do niezidentyfikowanych obiektów latających, wydaje się być jedynie iluzoryczna. Jedyne rzeczywiste materiały dowodzące istnieniu takich pojazdów zostały udostępnione w przecieku z 2019 roku, kiedy to w sieci pojawiły się klipy o nazwie GIMBAL, GO-FAST i FLIR.

Wypowiedzi innych pilotów takich jak chociażby Alex Dietrich sugerują istnienie wielu ukrywanych danych. Emerytowana komandor marynarki wojennej, na własne oczy widziała niezwykły "tiktak", który znalazł się w pobliżu statu USS Nimitz. W publicznej telewizji, mówiła ona o tym, że znajdujący się nieopodal okręt USS Princeton od kilku dni śledził podobne pojazdy. Co takiego stało się ze śladami po rzekomych obserwacjach z USS Princeton? Najwyraźniej zapadły się pod ziemię.

Ich istnienie tworzy zresztą pewien problem dla marynarki wojennej. Oznaczałoby to bowiem, że pomimo posiadania tej wiedzy, piloci nie zostali poinformowani o możliwym zagrożeniu ani też uzbrojeni na wypadek niebezpiecznej sytuacji. To z kolei może skłonić do wniosku, że amerykańska armia ma pełną świadomość tego czyj pojazd znalazł się tak blisko ich niszczyciela. Czy można więc powiedzieć że prowadzą oni jakiekolwiek śledztwo? Wygląda to raczej na tuszowanie własnej niekompetencji.