W USA zbierają podpisy pod petycją aby zbudowano "Gwiazdę Śmierci"

Kategorie: 

Źródło: Lucasfilm Ltd.

Jakkolwiek brzmi to nieprawdopodobnie to jednak jest to wiadomość prawdziwa. W ramach projektu We The People, każdy może zgłosić jakąś petycję, musi ona tylko zostać poparta przez odpowiednio dużą liczbę obywateli Stanów Zjednoczonych. Właśnie zgłoszono petycję, aby zbudować odpowiednik znanej z sagi Star Wars stacji kosmicznej wielkości małego księżyca.

 

W petycji pomysłodawcy wzywają do rozpoczęcia budowy sztucznego satelity bojowego,  aby jak sami twierdzą, „wzmocnić narodowe możliwości obrony". Oprócz tego zwolennicy tej dziwacznej petycji stwierdzają, że rozpoczęcie budowy takiej konstrukcji nie tylko zapewni Ameryce jej dominacji w kosmosie, ale jednocześnie zadziała stymulująco na amerykańską gospodarkę tworząc tysiące miejsc pracy dla inżynierów.

 

Biorąc pod uwagę fakt, że USA zapowiada raczej cięcie wydatków zbrojeniowych wydanie bilionów dolarów na budowę bojowego satelity ziemskiego wielkości niewielkiego księżyca wydaje się być mrzonką wysokiego kalibru. Wstępne obliczenia wskazują, że budowa takiego obiektu mogłaby kosztować równowartość 13 tysięcy światowego PKB.

 

Petycje z serii We The People umożliwiły już zadanie pytań o istnienie pozaziemskich cywilizacji oraz kilkudziesięciu wniosków w sprawie secesji stanów niezgadzających się na socjalistyczne pomysły urzędującego prezydenta USA., Jeśli uda się zebrać 25 tysięcy podpisów Biały Dom będzie musiał na piśmie wyjaśnić czy budowa Gwiazdy Śmierci to dobry pomysł, a jeśli nie to musi podać uzasadnienie. Czekamy z niecierpliwością na odpowiedź amerykańskiej administracji.

 

 

 

Ocena: 

1
Średnio: 1 (1 vote)
loading...

Komentarze

Portret użytkownika Krzysztof.C

Skoro Jezus zmartwychwstał i

Skoro Jezus zmartwychwstał i żyje nadal, to gdzie on teraz jest, i dla czego nikt go do tej pory nie widział na oczy od tylu set lat, od dnia zmartwychstania ???????????. Wiem o tym, że to cudownie brzmi, że tylko ktoś taki jak "Bóg" mógł stworzyć wszechświat, ziemie (planety), ludzi oraz zwierzęta, ale niestety poznanie świata jest bardziej skomplikowane i złożone, że nasz umysł nie jest w stanie go jeszcze pojąć bo na to nie pozwala nam obecna technika i wiedza jaką obecnie dysponujemy, więc najprostszym wytłumaczeniem jest na to wszystko religia, ja to potrafię zrozumieć i zaakceptować, że bardziej jest prawdopodobne, że powstaliśmy przez przypadek a nie, że jesteśmy częścią inteligentnego (Boskiego) planu, i dla tego nie jestem wierzący bo sam jestem kowalem własnego losu, i wiem jak żyć i postępować i potrafię samodzielnie ocenić co jest dla mnie dobre a co złe, i do tego nie potrzebuje żadnego Boga jak kol wiek by się on nazywał. Natomiast wierze w siebie samego, i wszystko co osiągnąłem w życiu zawdzięczam tylko sobie, a nie bez sensowym modlitwą do jakiegoś Boga prosząc go o coś żeby coś za mnie zrobił.

Portret użytkownika Christophoros

"a nie bez sensowym modlitwą"

"a nie bez sensowym modlitwą" - skoro wszystko zawdzięczasz sobie, to popracuj nad ortografią, bo ta, którą prezentujesz też widocznie pochodzi od Ciebie. Poza tym, skoro wszystko sobie wykułeś, jako kowal swojego losu, to skąd się wziąłeś? Sam siebie zaplanowałeś, sam siebie utworzyłeś, sam siebie urodziłeś itd. itp. Ostatnie Twoje zdanie jest dowodem na to, że pomyliłeś Boga z jakimś bożkiem, którego obraz także sam sobie wykułeś na podstawie własnych przemyśleń. Pan Bóg nie robi niczego za nas. Poczytaj sobie żywoty świętych. Ich modlitwa nigdy nie brzmiała: "Panie Boże, zrób to i to dla mnie". Pokora, pokora i jeszcze raz pokora, a nie samozachwyt. Życzę Ci, żebyś spotkał na swojej drodze Tego, Który Jest. Jezus żyje!!!

Portret użytkownika Roobaczkowa

Niewątpliwie całun turyński i

Niewątpliwie całun turyński i chusta z Manopello są ze sobą powiązane i przedstawiają tę samą historię. Ostatnie szczegółowe badania całunu wskazują (a w każdym razie nie zaprzeczają), że można je wiązać z postacią Jezusa Chrystusa. Jest jednak więcej takich dziwnych artefaktów czy podań, które by można było jakoś wspólnie powiązać z tym zjawiskiem i w naszym i w innych kręgach kulturowych.  Jeżeli poczytacie o Madonnie z Guadelupe to  podobnie jak w przypadku całunu są dwa obozy naukowców, jedni uważają że ten obraz nie mógł powstać i się zachować w ,,normalny sposób", a inni ten pogląd starają się zwalczać. Tak w skrócie: wedłud podań Matka Boska w 1531 roku w Meksyku ukazała się Indianinowi (są znane jego personalia), kazała mu do płótna z agawy nazbierać określoną ilość konkretnych gatunków kwiatów i zanieść to płótno określonego dnia w określone miejsce. Tak się stało. Na wskazanym miejscu w obecności wyżej wspomnianego indianina i  najwyższego kościelnego oficiela (również szczegółowo opisanego w dokumentach kościelnych) oraz w obecności innych ludzi Indianin rozpościera płótno. Dochodzi do objawienia. Postać podaje się za Matkę Bożą. Na płótnie zostaje uwieczniona Matka Boża. Płótno choć było wykonane z agawy,(wiec powinno być bardzo nietrwałe) zachowało się aż do dzisiaj co podobno jest ewenementem. Niestety ludzie zamalowali tę część płótna na której był widoczny strój Matki Boskiej. Współczesne badania tych zamazanych-ozdabianych później farbami fragmentów nie wykazały nic dziwnego (podobnie jak badania nowszego, później dosztukowanego do całości, fragmentu całunu z Turynu). Jednak inni badając twarz odkryli, że w oczach postaci - Madonny odbija się jak na zdjęciu cała scena. Widać tam tego kościelnego dostojnika z tamtych czasów i ludzi. Niektórzy naukowcy mówią, że te części obrazu przypominają fotografię, nie są namalowane i nie potrafią wytłumaczyć jak one powstały w tamtych odległych czasach. Wydaje im się, że to jakaś energia brała udział w utworzeniu tego ,,obrazu". Trudno tu nie dostrzegać podobieństw między tym ,,obrazem", a całunem. Zjawisko najdokładniej opisali bracia Fiebagowie. Kiedyś byłam dość mocno zafascynowana kulturą wschodu. Czytałam sporo o tych tzw. ,,świetych mężach" jak to niektórzy w Indiach nazywają ludzi, którzy starają się uzyskać oświecenie. Często są  to  osoby, które podobnie jak Jezus posiadali swoich uczniów naśladowców. Ci ludzie jeżeli dochodzili do ,,odpowiedniego poziomu", zaczynali zadziwiać otoczenie swoimi paranormalnymi umiejętnościami podobnie jak w przypadku Jezusa byli opisywani przez ludzi z otoczenia. Niektóre z takich podań są bardzo stare inne nowsze. Okazuje się, że wielu takich nauczycieli nie umiera (tak to zapisali ludzie, którzy spotkali się z tym fenomenem) a w sposób celowy dokonuje swojej dematerializacji. Czasami pozostają po nich włosy czy paznokcie. Raz czytałam opis człowieka, który wszedł do pomieszczenia, w którym odbywało się to zjawisko. Pisał, że zobaczył oślepiający błysk światła.  Wiem, że dla wielu czytających to co piszę brzmi jak bluźnierstwo. Urodziliśmy się w większości w Polsce i dla nas tym Najwyższym Nauczycielem czy Bogiem jest Jezus. Jednak wydaje mi się, że aby zgłębić lepiej to zagadnienie (zagadnienie całunu)  warto by uzupełnić to co stwierdzili nasi naukowcy i co wyczytaliśmy w naszych świętych księgach o to do czego doszli badacze z innych obszarów kulturowych.   Mnie trudno jest niezauważać tych podobieństw. Trudno mi też nie zauważać podobieństw między całunem i ,,obrazem z Guadalupe". Trudno mi też nie widzieć podobieństwa miedzy ,,obrazem z Guadalupe", a innnymi późniejszymi objawieniami maryjnymi. Trudno mi też nie dostrzegać powiązań miedzy objawieniami maryjnymi, a zagadnieniem UFO i obcych cywilizacji. Trudno mi czasem nie widzieć w naszej Biblii fragmentów wskazujących na kontakty z obcymi cywilizacjami. Trudno mi też nie zauważać, że w naszych kręgach kulturowych pojawiają się objawienia Maryi, Jezusa, Świętej Rodziny, a w innych kręgach kulturowych objawienia świętych postaci rodem z zupełnie innych kultur. Nie można tych zjawisk widzieć pojedynczo, bo to zawęża obraz. Ja staram się nadal gromadzić dane i szukać odpowiedzi. Moje widzenie Świata stale się zmienia. Nie wiem do jakich wniosków dojdę jutro czy za dwadzieścia lat. Fascynuje mnie ta złożoność tego obrazu Świata. Jedyne co obecnie jest dla mnie pewne to to, że z pewnością jest jakaś Siła Wyższa, która nami kieruje i że nie jesteśmy sami w tym Wszechświecie (mam na myśli, że nie jesteśmy tu jedyną inteligentną cywilizacją, jedynym inteligentnym gatunkiem). Wybaczcie mi tak osobistą wypowiedź, taką szczerość. W końcu gdzie indziej jak nie w necie mogę sobie na nią pozwolić (tzn. wśród ludzi, którzy nigdy nie poznają moich personaliów).

Portret użytkownika taurus

Skoro nie masz oprucz

Skoro nie masz oprucz szydzenia nic do powiedzenia to zamilcz bo milczenie jest złotem...nikt Cię nie zmusza do wiary...wolna wola.....pokazując innym brak szacunku..odkrywasz karty...kiepski graczu...już Cię rozpoznałem....:))...lemingi przy takich jak Ty sa profesorami....

Portret użytkownika Homo sapiens

Model Gwiazdy Śmierci sprzed

Model Gwiazdy Śmierci sprzed 3 mld lat? (z przed potopu Biblijnego!)
O istnieniu tych metalicznych kulek stało się głośno już w 1977 roku, kiedy trzeba było ratować dawne petroglify (rysunki naskalne – przyp. tłum.) na pirofillicie (cudownym kamieniu – jak go tam nazywają – przyp. aut.), a którego ogromne bloki zaczęto rozpiłowywać na mniejsze, kiedy tnące urządzenie natknęło się na taką sferoidę. Wszystkich zdumiał idealny kształt tej kulki, a także nacięcie wykonane tylko pośrodku.
W następnych dziesięcioleciach południowoafrykańscy górnicy znaleźli co najmniej 200 takich kulek. Niektóre z nich mają na swym „równiku” do 3 równoległych rowków (czyż jedna z tych kulek przedstawiona na fot. 2 nie przypomina modelu... Gwiazdy Śmierci z filmu George’a Lucasa, albo Mimasa – satelity Saturna? – uwaga tłum). Niektóre z kulek udało się przepołowić. Okazało się, że są one pokryte pancerzem o 6-milimetrowej grubości. W środku znajdował się gąbczasty materiał, który w zetknięciu się z powietrzem zamieniał się w pył. Przypominał on swym wyglądem węgiel drzewny. Inne kulki okazały się być pełne i zrobiono je z niebieskawego metalu w białe cętki.
 
Twarda kulka do zgryzienia...
Co to był za metal? Analiza wykazała, że był to stop stali i niklu, ale w Przyrodzie coś takiego nigdy nie występuje. Z punku widzenia Rolfa Marxa – kustosza Południowoafrykańskiego Muzeum w Klerksdorfie – kulki te stanowią najprawdziwszą zagadkę. Te, które znajdują się w jego muzeum same wibrują w jakimś dziwnym rytmie, chociaż odcięte są od jakichkolwiek źródeł energii. Być może we wnętrzu kulek jest ukryta jakaś tajemnicza energia, która się jeszcze nie zużyła pomimo upływu 3 mld lat?
Pewnego razu przywieziono do muzeum znanego czarownika, który powiedział, że kulka ta przywędrowała do nas z Kosmosu i posiada czarodziejską moc.
W 1984 roku, w odpowiedzi na zapytanie jednej z redakcji R. Marx napisał, że praktycznie nie istnieją żadne prace naukowe na temat tych kulek, ale takie sferoidy można znaleźć w pirofillicie, wydobywanym nieopodal miasteczka Ottosdal w Zachodnim Transwaalu. Pirofillit o wzorze chemicznym Al2[Si4O10](OH)2 jest miękkim minerałem. Kulki zaś charakteryzują się dużą twardością i trudno jest je zarysować stalowym ostrzem.
 
Druga zagadka kulek – odporność na cięcie
Trzeba próbować znaleźć jakieś wyjaśnienie dla powstania tych żłobków wokół sferoid – szczególnie tych trzech równoległych do siebie. Jeżeli nie znajdziemy naukowego wyjaśnienia tego problemu – to trzeba będzie przyznać się do czegoś mistycznego – a mianowicie tego, że te kulki, które dziś znajdują się w głębokich warstwach skalnych, wykonały przed miliardami lat jakieś istoty rozumne...
15 lat temu, sferoidy te przyciągnęły uwagę Johna Hunda z południowoafrykańskiego Petersburga. Pojechał do kopalni i znalazł taką kulkę, dokładnie taką, jaka znajduje się w muzeum w Klerksdorfie. Pewnego razu siedząc przy stoliku w restauracji wyjął kulkę i położył ja na stole, zauważył, że kulka ta jest bardzo stabilna. Hund postanowił przesłać artefakt do amerykańskiego Instytutu Badań Kosmosu przy Caltech, w Kalifornii. Okazało się, że kulka jest idealnie wyważona. Dokładność wyważenia sięga 1/100.000 cala! Pewien uczony z NASA przyznał się do tego, że u nich nie istnieje technologia, która umożliwiłaby zrobienie czegoś takiego na Ziemi. Coś takiego zrobić można - owszem, ale... tylko i wyłącznie w warunkach zerowej grawitacji. W warunkach stanu nieważkości. Tylko w Kosmosie!...
[ibimage==15674==400naszerokosc==Oryginalny==self==null]

Los dał ludziom odwagę znoszenia cierpień.-Rzeczą człowieka jest walczyć, a rzeczą nieba – dać zwycięstwo.

Strony

Skomentuj