Słowiańskie i Aryjskie Wedy dowodem na istnienie w przeszłości potężnej cywilizacji

Kategorie: 

Jedna z zachowanych sowiańskich Wed - źródło: YT

W Rosji i w Bułgarii zidentyfikowano niesamowite artefakty. Kamienne tablice zapisane starosłowiańskimi językami, przedstawiają prawdopodobnie pozostałości wiedzy zaskakująco podobnej do tej obecnej w wedach hinduskich. To może oznaczać, że nasi przodkowie, Słowianie oraz Ariowie korzystali z tego samego źródła wiedzy.

 

Sami Hindusi są prawdopodobnie potomkami Ariów. Bardzo możliwe, że nasze wyobrażenie o Słowiańszczyźnie jest mocno zafałszowane a Słowiańskie Wedy mogą pomóc rzucić więcej światła na epokę, o której wiemy zawstydzająco mało. Niestety badanie historii Słowian jest bardzo trudne, ponieważ została ona dosłownie zmieciona z powierzchni Ziemi przez ówczesnych popleczników Kościoła Katolickiego.

[ibimage==15302==400naszerokosc==Oryginalny==self==null]

Moloch ten nie tolerował współistnienia z religią przodków. Podchodzono do tego bardzo brutalnie a wszelkie artefakty związane z dawną wiedzą czy też religią Słowian były metodycznie niszczone. Proces ten był tak skuteczny, że do dzisiaj wiemy o Prasłowianach tak mało, jakby historia Polski zaczynała się w 966 roku.

Z pewnością na ziemiach polskich musiały istnieć podobne do rosyjskich egzemplarze wed. Podobieństwa między Hinduizmem s wiarą Słowian są uderzające już nawet bez tych artefaktów. One po prostu stawiają kropkę nad i. Wedy oznaczają wiedzę,  już samo podobieństwo dwóch słów, weda-wiedza jest uderzające. To, co zaskakuje jeszcze bardziej to fakt, że w naszym własnym języku jest ogromna ilość słów, które są pamiątkami po naszej pogańskiej przeszłości. Jednak kwestie rozmaitych słoworodów to temat na odrębne opracowanie.

[ibimage==15303==400naszerokosc==Oryginalny==self==null]

To, że słowiańskie Wedy przetrwały w miejscach takich jak Rosja czy Bułgaria nie dziwi gdyż tam wiara Słowian przetrwała znacznie dłużej. Mniejsza była też determinacja, co do walki z tym procederem,   bo kilkaset lat później Kościół Katolicki nie walczył już o przetrwanie poprzez ekspansję tylko miał ugruntowaną pozycję. To, dlatego Wedy miały większą szansę przetrwania.

Słowiańsko-Aryjskie Wedy nie były raczej wytworem ani starożytnych Słowian ani Ariów.  Były prawdopodobnie przekazem z przed wielu tysięcy lat,  od istot,   które Prasłowianie nazywali Przodkami. Cześć Wed miała być podyktowana przez samego Peruna,  jedno z głównych słowiańskich bóstw. Bardzo możliwe, że zarówno słowiańskie, aryjskie jak i hinduskie Wedy pochodzą wprost z jednego źródła, od istot, które nas stworzyły w wyniku manipulacji genetycznych wykonywanych na tutejszych prymitywnych humanoidach. Jeśli Wedy rzucają jakieś światło na takie sprawy to nic dziwnego, że Kościół walczył z nimi na tyle skutecznie, że dzisiaj wśród nowożytnych Słowian wiedza na ten temat jest czymś dziwnym i nieznanym.

 

Źródłohttp://zmianynaziemi.pl/forum/slowiano-aryjskie-wedy

 

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)
loading...

Komentarze

Portret użytkownika Imć.Twardowski.herbu Księżyc

To niesamowite pismo to jest

To niesamowite pismo to jest GATHA - czyli alfabert runiczny do powszechnego użytku stworzony na bazie SANSKRYTU. To o nim semici łżą że to "ich język" i do niego "germanie" maślane oczka wynalezienia prawia" TO JEST GATHA - MOWA INDOEUROPEJCZYKÓW. ;p

Portret użytkownika Michalxl600

Ziemia miała kiedyś 3

Ziemia miała kiedyś 3 księżyce a nie dwa: Łuna, Lelia, Fatta, Dzisiejsze słowo "Fatalny" ma swoje pochodzenie własnie od zdarzenia upadku jednego  z nich.
 
Nadto Bogowie Słowiańscy są naszymi RODZICAMI  a nie zadnym  " stwórcami".  Stwórcą jest jachwe dla swoich klonów.   To tyle odnośnie artykułu. Błędów w komentarzach nie mam siły prostować . Polecam filmy Głoby i Trehlebova - sporo wyjasniają.

Portret użytkownika RobAnn

Ja osobiście głeboko wierzę w

Ja osobiście głeboko wierzę w przybycie Peruna, który oczyści Ziemię. Przecież Ziemia została ofiarowana Ario-Słowianom, którzy jako pierwsi wyrazili wobec niej swoje uwielbienie. Wężowie i Smokowie dostali tylko skrawki naszego Globu. Semici bez wzgledu na odłam, bardzo dawno temu siłą zdobyli mozliwość stąpania po Ziemii, kończąc tym samym Złotą Erę Ziemii bez grzechu i zła. Są zarazą,szarańczą dla wszystkiego co dobre i szlachetne... Potop Noego to własnie ich sprawka, uknuty spisek w celu zdobycia tego co nie było dla nich przeznaczone. Nasza najukochańsza Planeta miała przecież dwa księżyce. Jaden z nich został zniszczony i spadł na nas Ario-Słowian jako "ogień z nieba", a zakłócenia grawitacyjne i magnetyczne wywołały na Ziemii potop... 100% pewne jest także to,że to nie Chińczycy zbudowali mur chinski lecz Ariowie, dla ochrony przed ekspansją Smoków i Wężów. Świadczą o tym nietknięte do niedawna wieże obronne, których otwory strzelnicze sa skierowane na południowy-wschód, na obecne Chiny,Japonię na której terenach w nowożytnych czasach wybijano jawnie pierwotnych jej mieszkańców, Ariów. Przeciez Mongołowie,Irańczycy,Hindusi,Turcy,Węgrzy,Serbowie Łużyccy... też pochodzą od Ario-Słowian, swiadczy o tym gen który noszą w sobie R1a1.
Dlatego aby wszystko mogło wrócić potrzebna jest nam pomoc naszych Twórców, autorów wedy /wiedzy/, która celowo zastała rozsiana po Globie. Nawet Grecy w swojej mitologii piszą o Złotym Runie, które nie jest jakąś tam magiczną wełenką, lecz dokładnie jedną z wed zapisana na złotych tablicach. Ludzkość musi nauczyć sie czytać i rozumieć to co przekazali nam starożytni, na przykład HERODOT, EPIKUR...

Portret użytkownika Waldzin

Stosy kłamstw o

Stosy kłamstw o inkwizycji

Obraz Świętej Inkwizycji, pokutujący w potocznej świadomości i bezustannie ugruntowywany przez media, ma tyle samo wspólnego z historyczną prawdą, ile Księstwo Mołdawii z serialu "Dynastia" z prawdziwą Mołdawią.
O Świętej Inkwizycji słyszał każdy. Przy dziesiątkach okazji przywołuje się ją jako symbol najstraszliwszego w dziejach cywilizacji masowego prześladowania, fanatyzmu i kontroli myśli. Liczni autorzy każą nam widzieć w niej historyczny pierwowzór hitleryzmu i stalinizmu. Każda napaść na Kościół i religię katolicką obowiązkowo zawiera odwołanie do jakoby powszechnie znanych, a nie odpokutowanych zbrodni Świętego Officjum. O owych enigmatycznych zbrodniach przypomina bez przerwy - ale i bez konkretów - prasa, filmy, literatura. Nawet pornografia z lubością wyżywa się w kojarzeniu tortur z lochami Inkwizycji i zakapturzonymi mnichami.
Kto by jednak chciał ową najczarniejszą z legend skonfrontować z dziełami historyków - nawet tych nie kryjących swej niechęci do Kościoła i religii - przeżyje głębokie zdumienie, że wszystko było inaczej. Znajomość choćby tylko podstawowych faktów każe stwierdzić, że cała ta wymyślona w ostatnich stuleciach legenda okrutnej, fanatycznej i zbrodniczej Inkwizycji ma tyle wspólnego z historyczną prawdą, ile księstwo Mołdawii z serialu "Dynastia" z istniejącym naprawdę państwem o takiej nazwie.
Nie twierdzimy tu, że Inkwizycja nie istniała ani że poszczególni jej sędziowie nie dopuszczali się postępków, z dzisiejszego punktu widzenia, godnych głębokiego ubolewania. Niektóre fakty z dziejów Inkwizycji, wyrwane z historycznego kontekstu, budzą w dzisiejszym człowieku zrozumiały odruch sprzeciwu. Kłamstwo czarnej legendy opiera się jednak na całkowitym przeinaczeniu historycznego tła i proporcji. W istocie bowiem, jak piszą Jean i Guy Testasowie, na tle ogólnie panujących obyczajów Inkwizycja była najbardziej obiektywną instytucją swej epoki.
O wydarzeniach sprzed wieków nie można wyrokować nie znając mentalności czasów, w których miały miejsce, ani wypadków, które do nich doprowadziły. Potoczna wiedza o Inkwizycji, ukształtowana przez osiemnastowiecznych, fanatycznych antyklerykałów i rozbudowana przez ich następców, opiera się właśnie na oderwanych faktach, przeinaczanych, wyolbrzymianych i obudowywanych całkiem fantastycznymi hipotezami. Co istotne, czarnej legendy Inkwizycji nie tworzyli historycy, nawet najbardziej stronniczy.
Autorytetami od okrzyczanych zbrodni Świętego Officjum stali się głównie pisarze i scenarzyści, których nikt nigdy nie próbował rozliczać z rzetelności czy obiektywizmu.
Czym w ogóle była Inkwizycja? Czarna legenda każe widzieć w niej coś na kształt kościelnej tajnej policji, stojącej ponad prawem i dysponującej nieograniczonymi prerogatywami do więzienia, torturowania i mordowania kogo tylko jej się spodobało. W istocie zaś Inkwizycja powołana została w chwili ogarniającego Europę kryzysu społecznego właśnie po to, aby położyć kres szerzącemu się bezprawiu, i, lepiej lub gorzej, zadanie owo wypełniła, oszczędzając staremu kontynentowi wielu krwawych zawieruch.
Współczesnemu człowiekowi sam fakt potępiania przez Kościół herezji i zwalczania ich usiłuje się przedstawić jako rzecz z gruntu naganną, jak gdyby pierwowzór totalitarnych tendencji do tłumienia wolności myśli. Zapomina się przy tym, że religia chrześcijańska stanowiła w państwach średniowiecznych podstawę społecznego ładu, równie niekwestionowaną, jak dzisiaj demokracja i prawa obywatela. W przypadku większości herezji zakwestionowanie owej ideologicznej podstawy było środkiem służącym walce z ustrojem. Atak na dogmaty wiary zbiegał się nierozdzielnie z atakiem na króla lub feudalnego pana, towarzyszyły mu zawsze żądania natury politycznej, zazwyczaj także odwieczny postulat wszelkich rewolucji, aby wymordować bogatych i rozdzielić ich mienie między biednych - czyli samych heretyków. W formie sporów religijnych znajdowały ujście konflikty o podłożu ekonomicznym lub narodowościowym, i to one właśnie nadawały tym konfliktom temperaturę prowadzącą do okrucieństw.
Trzeba wyjątkowo złej woli, by kwestionować fakt, iż Kościół wczesnego średniowiecza był wobec herezji bardzo wyrozumiały.
Jego reakcją na rozmaite nauczania, kwestionujące ustalenia Kościoła, były z reguły dyskusje, polemiki i synody, na których w świetle Pisma Świętego starano się znaleźć prawdziwe rozwiązanie spornych kwestii. Interwencje władz świeckich zdarzały się sporadycznie, zazwyczaj wtedy, gdy pojawiało się realne niebezpieczeństwo rozbicia jedności kościoła, co zagrażałoby także państwu.
Atmosfera wieku XII różniła się jednak zasadniczo od stuleci poprzednich. Przede wszystkim, nad chrześcijańską Europą zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo Islamu. Prowadzona z nim walka i ruch krucjatowy oraz związana z tym spirala obustronnych wojennych okrucieństw w ciągu kilku pokoleń pogrzebały średniowieczną tolerancję. Zarazem stopniowe przemiany ekonomiczne zachwiały wewnętrznym pokojem, pchając zubożałe tłumy do rewolt, a feudałów do wyniszczających wojen domowych. Było to stulecie nie notowanych od czasu wielkiej wędrówki ludów społecznych napięć, dzikich okrucieństw i obłędnych nierzadko ideologii, pragnących przewrócić świat do góry nogami.
Głoszenie takich ideologii spotykało się, z oczywistych względów, z ostrą reakcją zagrożonych władców. Pod hasłem walki z herezją stosowali oni coraz okrutniejsze represje. Z drugiej strony, oskarżenie o herezję było dobrym sposobem zniszczenia przeciwnika lub wymówienia posłuszeństwa feudalnemu suwerenowi. Herezja stała się powszechnie nadużywanym orężem w politycznych rozgrywkach, często pretekstem do zwykłych grabieży. Tradycyjnie wyrokowanie o herezji leżało w kompetencjach biskupów, ale szybko przestało to wystarczać - lokalni dostojnicy Kościoła byli nazbyt często zastraszani lub korumpowani przez feudałów.
Powołanie systemu obiektywnych sądów, podlegających bezpośrednio papieżowi, władnych ustalać, co rzeczywiście jest herezją, a co nie, było w tej sytuacji jedyną możliwością przeciwstawienia się ogarniającemu Europę chaosowi. Nieprzypadkowo w dekrecie Papieża Grzegorza IX, określającym zasady funkcjonowania trybunałów inkwizycyjnych, czytamy iż jednym z ich podstawowych celów ma być niedopuszczenie do karania za herezję osób niewinnych.
Jedną z charakterystycznych cech antykatolickiej propagandy jest wybielanie wszystkich historycznych przeciwników Kościoła Rzymskiego. Człowiekowi dzisiejszemu podsuwa się prostacki, czarno - biały obraz historii. Wszyscy, którzy kiedykolwiek z jakichkolwiek pozycji zwalczali katolicyzm, obsadzani są w nim w roli szlachetnych idealistów, prześladowanych za śmiałość myślenia przez fanatyczny, żądny władzy i kierowany wyłącznie chęcią ugruntowania swej pozycji kler.
W taki wyidelizowany, krańcowo odmienny od prawdy sposób przedstawia się zwłaszcza sektę Katarów, zwanych również Albigensami, głównego wroga Kościoła u zarania Inkwizycji i bezpośrednią przyczynę jej powołania. Doktryna Katarów zakładała generalne potępienie dla świata, a nade wszystko dla ciała ludzkiego. Świat był bowiem według "doskonałych" dziełem szatana, seks i prokreacja - najgorszą z możliwych zbrodnią, spędzanie płodu uczynkiem zalecanym, a jedyną drogą ratunku dla grzeszników "oczyszczenie" przez rytualną śmierć głodową (osoby wskazane przez katarskich przywódców zamurowywano w głodowym bunkrze, zupełnie tak, jak czynili to kilka wieków później hitlerowcy). Sekciarze dopuszczali się na katolikach, a zwłaszcza na duchownych, masowych morderstw, które burzyły krew współczesnych. I choć jest faktem, że potem dorównały im z nawiązką okrucieństwa pacyfikujących Prowansję wojsk krzyżowych - złożonych głównie z od pokoleń śmiertelnie z południowcami skłóconych Normanów - to robienie z Albigensów niewinnych owieczek jest doprawdy absurdem.
Chęć wywołania u współczesnych odrazy i jednostronnego potępienia dla Kościoła Rzymskiego każe także przemilczać prawdę o charakterze ruchów reformacyjnych i ich przywódcach. Raczej nie wspomina się o chorobliwej nienawiści Lutra do Żydów, o jego licznych wezwaniach do pogromów oraz pismach, w których snuł plany całkowitego wyniszczenia i wypędzenia z Europy wyznawców judaizmu. Nie wspomina się o charakterystycznej i dla niego, i Jana Kalwina obsesji ścigania czarownic. Co więcej, z wyjątkową perfidią przypisuje się "polowania na czarownice" właśnie Inkwizycji, co jest wierutną bzdurą.
To fakt, że przed sądami inkwizycyjnymi stawali ludzie oskarżeni o czary. Kilkakrotnie nawet, zwłaszcza w późniejszym czasie, zapadały w takich sprawach wyroki skazujące. Częściej jednak Inkwizycja uniewinniała podejrzanych i powściągała zapędy ludności; w jednym z procesów w Hiszpanii trybunał inkwizycyjny przyjął nawet wykładnię, na mocy której złożenie oskarżenia o czary mogło zostać uznane za herezję - co na długie lata zlikwidowało tam problem czarownic. W istocie właśnie historia renesansowych "polowań na czarownice" może być dowodem, że istnienie Inkwizycji zapobiegło stoczeniu się krajów katolickich w otchłań zbiorowej histerii i masowych morderstw, jak to się stało w tej części Europy, gdzie podobnej wyższej instancji zabrakło. Według szacunków Briana B. Levacka, zawartych w książce "Polowanie na czarownice w Europie", w wieku XVI w całej Europie spalono za czary około 300 tysięcy osób, głównie kobiet. Dwie trzecie z nich zginęło w protestanckich Niemczech, a około 70 tysięcy w oderwanej od Kościoła Anglii.
Jeśli szuka się w historii prawdy, nie amunicji do kampanii propagandowych, trzeba zwrócić uwagę na fakt, że Inkwizycja w większości wypadków działała w atmosferze antykatolickiego terroru, wojny, broniąc tradycyjnego porządku przed ewidentnie zbrodniczymi rewolucjami. Nie od rzeczy jest pamiętać, że wielu inkwizytorów poniosło męczeńską śmierć, niektórzy z rąk heretyckich powstańców, inni z polecenia władców, dla których ci nieprzekupni i niezależni sędziowie byli często przeszkodą.
Jednym z głównych elementów czarnej legendy jest podkreślanie rzekomego okrucieństwa Inkwizycji.
Sugeruje się, jakoby Inkwizycja znała tylko jeden wyrok - śmierć na stosie, i jakoby szafowała nim bez umiaru. Sugeruje się, że całe postępowanie sądowe Inkwizycji oparte było na wyrafinowanych torturach. Twierdzi się wreszcie, że Inkwizytorami byli ludzie o sadystycznych skłonnościach, fanatyczni mordercy i psychopaci, ogarnięci manią zabijania.
Do jakiego stopnia jest to sprzeczne z prawdą, najlepiej świadczą zaczerpnięte z opracowań historycznych liczby. Bernard Gui, jeden z ulubionych szwarccharakterów antyinkwizycyjnej literatury, jako Inkwizytor Tuluzy w latach 1307 - 1323 wydawał średnio jeden wyrok śmierci na sto rozpatrywanych spraw (ściślej biorąc, była to decyzja o przekazaniu oskarżonego sądowi świeckiemu, albowiem Inkwizycja sama wyroków śmierci ferować wówczas nie miała prawa). Działo się to w samym sercu nieformalnego "państwa" Albigensów, jeszcze wówczas aktywnych. Ten fakt dość słabo przystaje do owego fanatyka, ogarniętego manią tropienia i palenia na stosie sług szatana, jakiego znamy z kart "Imienia Róży" Umberto Eco.
Równie zaskakująco w porównaniu z czarną legendą wyglądają zapisane w dokumentach efekty działalności okrzyczanej szczególnie okrutną i bezwzględną Inkwizycji Hiszpańskiej. Ustalenie dokładnych danych dla całej Hiszpanii jest rzeczą sporną, istnieją bowiem źródła dawne, choć o kilkaset lat późniejsze od Torquemady, szacujące liczbę spalonych na stosie przez Inkwizycję - w ciągu całej jej kilkusetletniej działalności - nawet na trzydzieści tysięcy. Jest to największa z kiedykolwiek rzuconych liczb; wymienia ją Juan Antonio Llorente, historyk zdecydowanie niechętny Kościołowi, nie wskazując jednak żadnych konkretnych źródeł tych danych. Nawet jeśli przyjąć tę liczbę bezkrytycznie, jak uczyniła to część dawniejszych historyków, wydaje się ona stosunkowo skromna w porównaniu z osiągnięciami choćby republikańskich władz tejże Hiszpanii, które w czteroleciu 1936-39 zdążyły zgładzić ponad sześćdziesiąt tysięcy obywateli za takie zbrodnie, jak arystokratyczne urodzenie, zbyt duży majątek, zbyt wysokie wykształcenie bądź śluby zakonne.
Zupełnie inny jednak obraz wyłania się, kiedy sięgniemy do fragmentarycznie zachowanych źródeł z epoki. W uważanym za szczególnie "gorący" hiszpańskim okręgu Bajadoz w ciągu 106 lat (1493-1599) skazano na stos... 20 osób. Podobne liczby zawierają dokumenty z innych archiwów. Według dzisiejszych szacunków, sporządzanych na podstawie źródeł z epoki, na ok. 50 tys. procesów, jakie odbyły się przed trybunałami inkwizycyjnymi w całym kraju w latach 1560-1700 wydano mniej niż 500 wyroków śmierci - około jeden na sto.
Okres wcześniejszy, od roku 1484 do 1560, budzi więcej rozbieżności. Najbardziej niekorzystne dla Torquemady szacunki historyków mówią o stu tysiącach procesów i około dwóch tysiącach wydanych wyroków śmierci (ich wykonywanie, o czym za chwilę, nie jest jednak wcale pewną sprawą).
Nawet jeśli uznamy te dane za prawdziwe, trzeba pamiętać, iż - znowu - inkwizycja działała tutaj w warunkach podwójnej wojny, bowiem działaniom zbrojnym na granicach towarzyszyły bardzo silne, mające właściwie znamiona wojny domowej, napięcia etniczne. Inkwizycja Hiszpańska, odmiennie niż w innych krajach, została wmontowana w państwowy system sprawiedliwości i na polecenie królowej Izabelli zajmowała się nie tylko wykrywaniem sprzyjających Maurom agentur wśród żydowskich conversos (które, wbrew twierdzeniom niektórych propagandystów, faktycznie istniały), ale także sądzeniem części przestępstw kryminalnych. Przed trybunałami zreorganizowanej przez Torquemadę Inkwizycji stawiani byli złodzieje kościołów, koniokradzi, sodomici czy mordercy, których, co trzeba uwzględnić, spora liczba znajduje się zapewne wśród skazańców.
Bardzo dokładne dane zachowały się natomiast co do hiszpańskiej części "Nowego Świata", gdzie, wedle legendy, inkwizytorzy mieli towarzyszyć okrutnym zdobywcom i z krzyżem w ręku dokonywać na Indianach krwawych masakr oraz palić ich na stosach. W istocie np. w Meksyku pomiędzy rokiem 1574 a 1715 odbyło się... 39 egzekucji.
Właściwych proporcji nabierają te liczby dopiero na tle realiów epoki, w której - wedle osławionego prawa Magdeburskiego - każdy sąd grodzki, złożony z najzupełniej przypadkowych mieszczuchów i zadającego męki "mistrza", mógł wymierzyć 21 rodzajów "kwalifikowanej" (tj. połączonej ze specjalnymi torturami) śmierci za przestępstwa takie, jak kradzież czy cudzołóstwo. W Strasburgu w samym tylko październiku 1582 skazano na stos 134 czarownice - dokładnie dwa razy więcej, niż wynosi zsumowana liczba ofiar pięciu największych auto da fe w dziejach Inkwizycji Hiszpańskiej. W księgach miejskich Genewy znajdujemy zapis, iż w 1545 Kalwin kazał tam spalić za czary - bez żadnego sądu - 31 osób.
Do dziś zachowały się zapiski niektórych Inkwizytorów, których antykatolicka propaganda wykreowała na potwory w ludzkich skórach. Z owych zapisków wyzierają jednak sylwetki nie zbrodniarzy, ale sędziów, pragnących przede wszystkim ustalić prawdę.
W swoim podręczniku dla inkwizytorów wspomniany już Bernard Gui uczy, że Inkwizytor powinien "zawsze zachować spokój, nie dać się ponieść złości ani oburzeniu... powinien nie zatwardzać swego serca i nie odmawiać zmniejszenia albo złagodzenia kary zależnie od towarzyszących okoliczności... W przypadkach wątpliwych powinien być ostrożny, powinien wysłuchiwać, dyskutować i badać, aby dojść cierpliwie do światła prawdy".
Równie nie przystają do otaczającej autora legendy zachowane zapiski znienawidzonego Tomasza Torquemady. Zredagowane przez niego Instrukcje pełne są napomnień, aby sędziowie nie ulegali gniewowi ani łatwym uproszczeniom, aby pamiętali o miłosierdziu i o tym, że ich celem jest zwalczanie grzechu, nie grzeszników.
Na takich wskazówkach raczej nie wychowywali się fanatyczni zbrodniarze. Niechętni religii historycy zazwyczaj wszystkie te wskazania odsuwają na bok, z lekceważącą kwalifikacją "hipokryzja". Po cóż jednak miałby Torquemada udawać w swoich prywatnych, w ogóle nie przeznaczonych dla niczyich oczu zapiskach, które pełne są podobnych myśli? Przed kim odgrywałby komedię, żyjąc w ascezie i przeznaczając cały majątek na wsparcie dla ubogich - w tym często dla rodzin osób skazanych przez jego trybunały? Przed swymi współczesnymi na pewno niczego odgrywać nie musiał, a trudno podejrzewać, by przewidział encyklopedystów, oświeceniowy antyklerykalizm i dzisiejszą antykatolicką propagandę.
O ile wyłaniające się ze źródeł postacie inkwizytorów zdumiewają, to przyjrzenie się procedurom pracy trybunałów inkwizycyjnych w zestawieniu z czarną legendą wręcz szokuje.
Wspominaliśmy już tutaj o dominującym w renesansowej Europie prawie magdeburskim, wyjątkowo okrutnym, znającym jeden jedyny dowód - przyznanie się oskarżonego do winy, i jeden jedyny sposób zdobycia tegoż dowodu - tortury. Proces przed zwyczajnym, świeckim sądem czasów renesansu w ogromnej większości przypadków był sprawdzianem odporności podejrzanego na ból. Chronić go mogło tylko wysokie urodzenie lub przynależność do grup mających własne sądy (jak np. wojskowi). Zwykły plebejusz, aby zostać uznanym za niewinnego, musiał wytrzymać pięciokrotne "palenia", czyli tortury. Nawiasem mówiąc, stąd pozostałe do dziś w polszczyźnie powiedzenie "pal go sześć" - w ustach prowadzącego przesłuchanie oznaczało to ostatnią, szóstą kolejkę tortur, po której już bez dalszych indagacji wypuszczano podejrzanego na wolność.
W wypadku sądów inkwizycyjnych, żaden z ich sędziów nie miał wątpliwości, że jego celem nie jest skłonienie oskarżonego, by się przyznał, ale ustalanie prawdy. Stąd Inkwizycja przywróciła szereg instytucji nie znanych Europie od czasów antycznych oraz dodała szereg nowych, przejętych później przez sądy świeckie i uważanych dziś za nieodłączny warunek wolności obywatelskich.
I tak, oskarżony przed trybunałem inkwizycyjnym nie tylko mógł, ale na stanowcze polecenie Grzegorza IX musiał korzystać z usług obrońcy - zawodowego prawnika. Wyrok wydawał wprawdzie zawodowy sędzia, ale miał w tym obowiązek konsultowania się z liczącą od kilku do dwudziestu osób ławą przysięgłych, którą instrukcje Świętego Officjum nakazywały wybierać spośród najbardziej szanowanych miejscowych obywateli. A wreszcie, innowacja wręcz rewolucyjna - oskarżonemu i jego obrońcy sąd miał obowiązek udostępnić wszystkie zebrane dowody winy, wraz z podaniem nazwisk zeznających przeciwko oskarżonemu świadków. Mówiąc nawiasem, tym ostatnim groziły bardzo surowe - do śmierci włącznie - kary w wypadku udowodnienia fałszywych oskarżeń.
Od połowy wieku XIII inkwizytorom wolno było posyłać skazańca na tortury, instrukcje jednak wyraźnie zabraniały uwzględniania wydobytego na torturach zeznania jako materiału dowodowego, stąd w praktyce nie korzystano z tej możliwości zbyt często. Zupełną nowością w historii była przyjęta właśnie przez Inkwizycję zasada, iż człowiek niepoczytalny nie może być sądzony ani karany. Stąd wymogiem sądu była rozpoczynająca przewód obdukcja lekarska. Dokonujący jej medyk mógł, stwierdziwszy zły stan zdrowia, zabronić stosowania tortur, a stwierdzenie choroby psychicznej podsądnego automatycznie uwalniało go od wszelkiej odpowiedzialności.
Uniknąć kary można było zresztą także na wiele innych sposobów; instrukcje Inkwizycji przewidywały różnorakie formy łagodzenia wyroków i amnestii. Jeszcze w ostatniej chwili przed egzekucją skazany mógł publicznie ukorzyć się i uniknąć stosu.
Tę ostatnią karę stosowano jednak rzadko. Trybunały wymierzały głównie rozmaite kary kanoniczne, nakładały grzywny, nakazywały noszenie znaków hańby, wreszcie udział w "obrzędzie pojednania" - auto da f?. Wiele przeinaczeń dotyczących Inkwizycji Hiszpańskiej opiera się na kłamliwym utożsamieniu tego ostatniego obrzędu ze spaleniem na stosie. W istocie w większości wypadków miał on charakter całkowicie bezkrwawy - jego punktem kulminacyjnym było zapalenie... świec, trzymanych przez wyznających swe winy nawróconych heretyków. Gdy przyjęło się łączyć auto da fe z quemadero (stosem), liczba spalonych stanowiła z reguły kilka procent ogólnej liczby pokutników; w dużych auto da fe z udziałem ponad stu skazanych, bywało ich kilku, bardzo rzadko kilkunastu. Wystarczyło jednak, dzięki prymitywnej manipulacji słownikowej, utożsamić zapisane w dokumentach liczby uczestników auto da fe z liczbą spalonych na stosie, a już liczba rzekomych ofiar "inkwizycyjnego terroru" została w potocznej świadomości pomnożona kilkunastokrotnie.
Przymierzmy wiedzę, którą na temat Inkwizycji dysponujemy, do tła epoki. Do rzezi, jakie w tym czasie urządzali katolikom Henryk VIII lub Cromwell (Robert Steel w szanowanym dziele Social England pisze wręcz: "W Anglii liczba powieszonych za herezję przewyższa trzydzieści do czterdziestu razy analogiczne dane dla działalności Inkwizycji Hiszpańskiej"). Do morderstw dokonywanych przez Luteran i Hugenotów, do praktyki ówczesnego prawa karnego. Nawet szczególnie ponoć "krwawa" Inkwizycja Hiszpańska prezentuje się na ich tle niezwykle skromnie. Tym bardziej, że przecież Inkwizycja w większości wypadków spełniała zadanie, dla którego ją powołano - ocaliła spójność i byt katolickich królestw, zapobiegła wielu rewolucjom, rzeziom, wojnom domowym i masowym zbrodniom. Trzeba o tym koniecznie pamiętać, zanim przystąpi się do wyliczania w jej dziejach rzeczy, których człowiek dwudziestego wieku nie akceptuje.
Tym bardziej trudno o jakiekolwiek porównanie działalności Inkwizycji ze zbrodniami Rewolucji Francuskiej, kiedy to tylko w ciągu dwóch lat (1792 - 94) zamordowano 36.000 ludzi, w tym 12.000 bez żadnego w ogóle wyroku sądowego. Trudno znaleźć jakiekolwiek proporcje pomiędzy działalnością Inkwizycji a krwawą pacyfikacją katolickiej Wandei, czy ze zbrodniami Komuny Paryskiej, nie mówiąc już o stu kilkudziesięciu milionach ofiar dwudziestowiecznego komunizmu.
Mimo to nie słyszy się jakoś, aby komuś, kto odwołuje się do idei praw człowieka i obywatela, do wolności, równości i braterstwa, do sprawiedliwości społecznej albo republikanizmu, kazano wstydzić się i bić w piersi za owe miliony grobów, jakie po sobie te idee pozostawiły. Natomiast kilkuset skazanych przez Inkwizycję Hiszpańską, w cudowny sposób pomnożonych do dziesiątek, a nawet już setek (!) tysięcy, jest bezustannie przywołanych jako argument przeciwko katolicyzmowi i przy każdej okazji opatrywanych żądaniem jakichś specjalnych ekspiacji oraz pokut.
Ten stan rzeczy będzie się utrzymywał tak długo, jak długo pozwolimy naszym współczesnym trwać w historycznej ignorancji na ten temat. Przekazanie im prawdy o Inkwizycji i położenie kresu czarnej legendzie pozostaje wielkim zadaniem dla historyków i publicystów.
(Rafał A. Ziemkiewicz)

Portret użytkownika Plastyk

Aleś się napocił przy tych

Aleś się napocił przy tych bredniach Głównym zadaniem inkwizycji w niemczech były czystki etniczne masowo mordowano potomków słowian połabskich W samej Kolonii jak zapłoneły stosy to palono dwa tysiące ludzi tygodniowo a przestali kiedy braklo drewna bo wycieli pobliskie lasy na ten cel to są fakty nie fantazje Mordowanie kobiet w calej europie pod zażutem czarów to tak naprawde walka fanatykow kościelnych z przejawami feminizmu Przed pojawieniem się semickich doktryn kobiety miały często wyższą pozycję od męszczyzn choćby dlatego że najwyższym bóstwem byla kobieta co ma swoje odzwierciedlenie i dziś w kulcie Maryjnym który jest niczym innym jak skonspirowanym oddawaniem czci naszej wspólnej matce . Swięte oficjum miało za zadanie umacniać system feudalny i zacierać wszelką pamięć o demokratycznych tradycjach Europejczyków Z groźbą śmierci musial się liczyć każdy kto miał własne zdanie chodziło przedewszystkim o to żeby system piramidy społecznej był jedynym wariantem ustroju społecznego .Widzę ogromne parcie na połączenie naszej starożytności z hinduską Ponieważ ich system też miał zawsze harakter piramidy po to tylko żebyśmy nie szukali w wlasnej przeszłóści Przed wieloma wiekami wybuchła wojna pomiędzy Mitycznym Babel a Syjonem , Bable cenili wiedze i talent Europejska ścieżka Pana (kult Pana) miala za zadanie odnajdować i rozwijać talenty w każdym człowieku bo kultura opierała się na rozwoju W tradycji Europejskiej najbardziej cenimy w czlowieku jego gotowość do polemiki i wyrażania własnych myśli nawet za cene życia to jest wolność i demokracja Oni tymczsem cenią posłuszne wykonywanie woli boga czyli tak naprawde systemu To jest sedno wojny miedzy Europą a Syjonistami Katolicyzm jest niczym innym jak elementem wojny psychologicznej . Stworzony przez obcych feudalizm europejski byl odzwierciedleniem piramidy opartej na sultanatach kalifatach itp Mają racje ci co twierdzą że to jest wojna dobra ze zlem o losy świata bo od jej wyniku zależeć będzie czy ludzkość stworzy sobie piekło zniewolenia psychicznego i fizycznego na kształt piramidy czy pozwoli sobie na wolność jednostki i całego globu

Portret użytkownika Dawidori

Inkwizycja przyczniła się do

Inkwizycja przyczniła się do czystek etnicznych ? Co ty ćpiesz ? ;p Inkwizycja i KK w znaczniej mierze łagodził kary sądów świeckich ale cóż jak czytam te brednie co piszesz to szkoda mi ciebie. Wybudź się i poczytaj historie ale PRAWDZIWĄ historię a nie jakiegoś cymbała....
 

Portret użytkownika Mefisto

CAŁA PRAWDA O KOŚCIELE

CAŁA PRAWDA O KOŚCIELE !!!
Tak sobie obserwuję kościół katolicki. Jego wiernych, kapłanów, hierarchów. Analizuję czasami jego historię i dogmaty. Obserwuję jego wyczyny te z przeszłości i te teraźniejsze. Z coraz większym zdumieniem zastanawiam się jak to możliwe, że coś tak absurdalnego i tak mocno w sumie skierowanego przeciwko człowiekowi może w tak masowym wymiarze egzystować i tak trwać przez niemal dwa tysiące lat trzymać władzę nad umysłami ciągle tak ogromnej rzeszy ludzi. Bo czymże była jest i zapewne jeszcze długo będzie ta przedziwna instytucja. Bo kościół katolicki jest instytucją. Jest instytucją i jedną z największych na świecie sekt wyspecjalizowanych w doskonałym praniu mózgów owieczkom swoim. Jest instytucją i sektą zarazem, mroczną i tajemniczą w jakiś ciemny sposób. Czym jest tak naprawdę ten potężny twór trzymający władzę nad umysłami ogromnych mas ludzkich? Przecież zawsze był jest i chyba będzie wrogiem zapiekłym wszelkiego postępu, rozwoju nauki, oświecenia i wolnej myśli. To kościół katolicki z kobiety czynił przez wieki całe istotę gorszą, niższą i nieczystą. To on ledwo narodzone i niczego nieświadome dzieci przywłaszcza sobie rytuałem zwanym chrztem. To jego hierarchowie przez wieki całe czynili kobiecie krzywdę niewyobrażalną. I trwają w swoim uprzedzeniu do dzisiaj hołubiąc i broniąc swojego patriarchalnego tworu. To kościół katolicki z erotyzmu jego całego piękna uczynił mroczny i czarny grzech. Seks, miłość wolną, piękną, pełną doznań duchowych i zmysłowych sprowadził do ohydnego podziemia ludzkiej świadomości i trzyma tam świadomość swoich wyznawców do dzisiaj. To kościół katolicki do perfekcji doprowadził sztukę fałszerstw, kłamstw, przeinaczeń. To on przez wieki całe tworzył dogmaty, prawa jakieś wynaturzone wmawiając maluczkim boskie w tym sprawstwo. To kościół z boga uczynił pamiętliwego, złośliwego kata karzącego na lewo i prawo za wszystko i wszędzie i strącającego do wymyślonego przez kościół piekła bez opamiętania wszystkich, którzy mu pod rękę wpadną. To kościół wymyślił celibat. Jeden z najbardziej chorych i wynaturzonych pomysłów, jaki sobie można tylko wyobrazić. Posunął się nawet do super bzdury wymyślając niepokalane poczęcie i pozbawiając matkę Chrystusa - czołowej przecież postaci kościoła - wszystkich pięknych cech erotycznej kobiecości, macierzyństwa, miłości nie tylko zmysłowo - cielesnej, ale i duchowej. To kościół wreszcie jeszcze do nie tak dawna prowadził krwawe krucjaty nawracając niewiernych krwawo ogniem i mieczem na łono jedynie słusznej wiary. To kościół katolicki wsławił się takimi wynalazkami jak święta inkwizycja, palenie na stosach wolnomyślicieli, ludzi nauki, sztuki, oświecenia i postępu. To kościół katolicki zapisał się niezwykłą wręcz chciwością i pazernością gromadząc majątki i dobra nieprzebrane nie ustając w tej działalności nigdy. Tak sobie myślę czasami ja ateista zatwardziały, że bóg to musi być jednak istotą niezwykle dobrą, mądrą i tolerancyjną albo go po prostu nie ma. Inaczej sobie nie potrafię wytłumaczyć jego milczącej zgody na wyczyny kościoła, który imieniem tego boga się przecież pieczętuje. Chyba, że ten bóg rzeczywiście jest taki, jakim go kościół katolicki przedstawia. Kościół katolicki to instytucja wciąż zaborczo aktywna. Nigdy nie spoczywa na laurach. Kościół katolicki w Polsce przepuszcza totalną ofensywę. Czuję się osaczony religią, kościołem wyznawcami jedynie słusznej religii. Jest wszędzie. W prasie, telewizji, radiu. Jest w szkole, w urzędach i na ulicy. Wciska się do mojego domu i łóżka. Nie mogę wysłuchać wiadomości bez informacji o poczynaniach biskupów, kardynałów, księży, papieża. Co tydzień jakieś ważne kościelne wydarzenie zajmuje łamy oficjalnych mediów. Co miesiąc jakaś ważna rocznica związana z JPII. Co pół roku następny wspaniały film o JPII. Im dalej od śmierci JPII tym więcej cudów, których rzekomo był autorem. Wszędzie krzyże, pomniki, tablice upamiętniające, dzwony, święte relikwie, cudowne obrazy, płaczące Madonny, cuda na kominach, drzewach i na szybach w blokowych oknach. Kraj prześciga się w budowaniu coraz większych krzyży, pomników, dzwonów i świątyń. Pielgrzymka goni pielgrzymkę. Młodzież wędruje tam i z powrotem pod szczupakiem czy też karpiem w Lednicy. Nawet na plaży w Międzyzdrojach pełno młodych ludzi ubranych w koszulki z napisem Pokolenie JPII. Co druga ulica to ulica JPII. Prawie każda szkoła to szkoła JPII. Szpitale JPII lub prymasa tysiąclecia. Jak grzyby po deszczu rosną świątynie projektowane przez pijanych cukierników. Naród wali niewyobrażalne pieniądze na budowanie, co raz to wymyślniejszych i absurdalnych budowli sakralnych. Nowi władcy Polski, którzy wygrali właśnie wybory zamierzają swojego boga i wyznanie wprowadzić do konstytucji, praw, prawodawstwa i ustawodawstwa. Wszystkie decyzje polityczne, ekonomiczne i gospodarcze zaczyna podejmować się tylko w obecności hierarchów kościoła. Instytucje kościelne i przykościelne stoją poza prawem i nad prawem. Nie obowiązują ich żadne prawa państwa Polskiego. Nie płacą podatków. Nie muszą się rozliczać ze swoich dochodów, przychodów i wydatków. Kościół decyduje o kształcie i formie oświaty i szkolnictwa. To kościół decyduje o życiu i zdrowiu kobiety ciężarnej. To proboszcz kształtuje kręgosłup moralny lokalnych społeczności. Zastępy dewotek i bigotów w moherowych beretach stanowią o wartościach moralnych społeczeństwa To, co wczoraj było po prostu śmieszne dzisiaj staje się normą społeczną. Żyję w państwie wyznaniowym. Moher w triumfalnym marszu zajmuje coraz to nowe pozycje. Czuję się osaczony dominującą w tym kraju religią. Jestem wystraszony szturmem kościoła katolickiego, który wciska mi się powoli wszędzie. A przecież wydawało mi się, że państwo polskie miało być państwem świeckim z wyraźnym rozdziałem kościoła od państwa. Widać tylko mi się tak wydawało. Zastanawiam się, kiedy na ulicach pojawią się kościelne komanda. Taka religijna policja. Brrrrrr.....................skóra mi cierpnie.

Portret użytkownika buba

Według twoich argumentów

Według twoich argumentów wszyscy byli źli tylko kościół dobry, jak to sie stało ze według ciebie KRK wogóle dotrwał do obecnych czasów, przy takim przesladowaniu o jakim piszesz. Trochę więcej krytyki i prawdy. Nie wszyscy księża byli źli ale też nie wszyscy dobrzy.

Portret użytkownika Meu

typowe p*** ousdejowego

typowe p*** ousdejowego psiaka
merda ogonkiem, merda... przedstawia jedynie słuszną watykańska wiarę...
i sądzi, że szczeka do sensu
szkoda miejsca w interenecie dla takich "fachofców" od jedynie słusznej wiary
dowodów na zbrodniczą działalnosc watykańczyków przez ostatnie 2000 lat jest tak duzo, że już dawno ta organizacja powinna zostac zdelegalizowana, nakradziony majątek ukryty w watykanie oddany prawowitym właścicielom, lub ich spatkobiercom. Wiele narodów i kultur poddanych watykanizacji przestało istnieć.
A już najwiekszym lucyferiańskim szwindlem jest modlenie się do narzędzia każni, do narzędzia mordu.
A do czego watykańczycy, zwani także papistami, modliliby się gdyby np Jezusa utopiono w gnojówce??? co wieszaliby nad drzwiami??? w sejmie??? co wieszaliby sobie na szyjach??? Narzędzie mordu jest narzędziem mordu. Młotek, kusza, osikowy kołek, garota...
Papiści mogą sobie wybrać coś innego.
A tak, narzędzie mordu, moloch egregor watykański, rośnie sobie w siłę. Lucyferiańską siłę.....
 

Strony

Skomentuj