Skąd oni przybywają ? Niematerialność UFO ?

Kategorie: 

Źródło: Internet

Problem zjawiska UFO jest niezwykle złożonym. W Polsce przeważa opinia, iż Ufo to materialne statki mknące poprzez czas i przestrzeń miliardów galaktyk, by odwiedzać inne zamieszkałe światy w materialnym kosmosie. Głosiciele takiej koncepcji nie uwzględniają jednak wielu relacji w których Ufo reprezentuje sobą całą sferę zjawisk duchowych oraz silnej niematerialności jakiej się doświadcza podczas kontaktów z tym fenomenem.

 

Niektóre pomysły zakładają, że obcy komunikowali się już wielokrotnie z ludzkością, ale za pomocą metod, których my nie wykorzystujemy i dlatego nie jesteśmy w stanie rozpoznać ich jako komunikacji. Przykładowo „sygnały” odbierane wyłącznie przez nielicznych ludzi mogą być postrzegane jako raczej objawy zjawisk religijnych. Takie zjawiska mogłyby również być odnotowywane w religijnych tekstach (jako objawienia, odwiedziny aniołów czy demonów, przypisywane im cuda oraz nadprzyrodzone, nienaturalne zdolności byłyby odzwierciedleniem ich wysokiego poziomu moralnego lub kontaktu z jeszcze wyższą formą świadomości Super Bytem).

 

Część badaczy spekuluje, że niektóre przypadki mistyków, szamanów lub Świętych są efektem mniej lub bardziej zniekształconej komunikacji z super cywilizacją międzywymiarową. Według naszej wiedzy nie jest możliwe przekazywanie w sposób nielokalny żadnej informacji, choć są teorie pozwalające i na to, jakieś oddziaływanie może zachodzić. Być może dla super cywilizacji stojącej na wysokim stopniu rozwoju moralnego taka nie-komunikacja jest w jakimś sensie wystarczająca. Pozwalałoby to wyjaśnić brak obserwowanych podróży kosmicznych, które w takiej sytuacji byłyby już niepotrzebne.

 

Jak wielokrotnie pisałem w artykułach starając się wyjaśnić coś z tajemniczej przeszłości Ziemian, nie jesteśmy wyspą na jakimś odludziu, ale planetą w kosmosie, lecimy razem z galaktyką w bezgranicznej pustce..., w układzie splątanym galaktyk, jesteśmy częścią większej rzeczywistości, nie wiemy tak naprawdę gdzie się znajdujemy i dlaczego się tu znajdujemy, większość znas nie wie co się dzieje dookoła.

Pojawiaja się w tym kontekście pytanie:  „A jeśli nie jesteśmy "koroną stworzenia"? Jeśli we wszechświecie istnieją cywilizacje, istoty, które poziomem swej inteligencji, wiedzy, możliwości, przewyższają nas w takim samym stopniu, jak my przewyższamy na przykład małpy ? Może są byty lub Super Byt dla którego nasz poziom umysłowości jest po prostu poziomem zbliżonym do komputera PC ? Możliwe są oczywiście jeszcze inne opisy istot zamieszkujących inne światy, inne rzeczywistości niematerialne.

 

Wydaję mi się, iż powinniśmy spojrzeć inaczej na to zjawisko, spróbować zrozumieć inne poglądy na sprawę UFO. Od czasów gdy się pojawiło ono w naszej świadomości jako cywilizacji technologicznej, Ufo wydaje się być przedstawiane jako materialne. Ich "rzekomo materialne" pojazdy mają być zbudowane na zasadach materii, to znaczy są one "twardymi" materialnymi pojazdami z możliwością dematerializacji lub znikania/pojawiania się w rzeczywistości materialnej tak jak ją rozumiemy potocznie.

 

Istoty Ufo są odbierane przez "zwykłych ludzi" podobnie, na zasadach materialnych. Ich istnienie ma się opierać o materię ciała biologicznego (lub innej materi organicznej lub nieorganicznej). Mogły by one dzięki ich niezwykłej technologii posiąść możliwość dematerializacji swoich ciał stając się jakby duchami-świadomością istniejącą niezależnie/lub zależnie od materii czy ich technologii. Przedstawiony wyżej wielce skrótowy opis zjawiska UFO oraz istot z UFO jest często tym za co uznajemy te niezwykle skomplikowane zjawisko.

Chciałbym państwu przedstawić trochę inny pogląd na te niezwykle tajemnicze sprawy. Moim skromnym zdaniem możliwe jest, że zjawisko to ma swoje korzenie umiejscowione w innym kontekście egzystencji. Ich geneza mogła by być inna. Wielu badaczy sugeruje, że Istoty te mogą pochodzić wpierw z rzeczywistości niematerialnej, ich pojazdy w takim kontekście byłyby czymś dziwniejszym niż są.

 

Były by to „urządzenia” mające za zadanie przemieszczanie się poprzez rzeczywistość, a tam gdzie trzeba dotarcie do rzeczywistości materii-materialnej (cokolwiek rozumiemy poprzez materię). Istoty te jako będące od początku duchami-duchowymi musiałyby używać innej „technologii” by się dostać do tego świata zwanego Ziemią, a znajdującą się w kosmosie jako odrębnej rzeczywistości znacznie większego wszechświata.

 

Tłumaczyć mogło by to wiele dziwnych zjawisk występujących podczas kontaktów z UFO. Ich droga dotarcia do świata materii była by więc inną niż sobie wyobrażamy będąc z „natury” materialnymi istotami ludzkimi. Jako ludzie-humanoidy posiadamy głęboko zakodowane cechy materialności takie jak: ciało, poruszanie się poprzez/dzięki ciału, dotyk, cala sensoryka materialnych zmysłów, umysł nastawiony na odbieranie rzeczywistości poprzez tą sensorykę, wyobrażenie sobie świata jako głównie „materialnego”.

 

To wszystko powoduje, że UFO jawi się nam jako podróżnicy z materialnych światów podobnych do ziemi, jesteśmy taką koncepcją tak głęboko zdeterminowani, że nie możemy przyjąć innej, niematerialnej. Konsekwencje niematerialnego zródła z którego pochodzić miałyby pojazdy UFO wraz z ich niematerialnym istotami są ogromne. Ich ciała mogły by być tylko tymczasowe, pojawiające się w tej rzeczywistości na czas kontaktu z ludzmi.

 

Mogły by one być równie dobrze tylko projekcją mającą cechy materialności. Główną zasadą ich kontaktu był by więc umysł-duch lub ciało/ciała duchowe, ewentualnie jakiś rodzaj „skafandrów biologicznych” do których na chwilę się wcielają podczas „spotkań” trzeciego i czwartego stopnia. Komncepcja ta tłumaczyła by wiele ze starożytnych przekazów na temat działalności cywilizacji przedpotopowej, ich wiedzy na temat wszechświata.

 

Zaprezentowana skrótowo teoria jest jedną z kilku tłumaczącą totalnie dziwne cechy zjawiska UFO. Jest trochę innym spojrzeniem na genezę Istot UFO. Tak postawiona kwestia UFO odnosić się też może do starożytnych cywilizacji (jednej przedpotopowej i ogólnoświatowej) znających o wiele bardziej budowę rzeczywistości (jednej duchowej lub wielu) Czy by się przemieszczać poprzez „różne światy” należy budować jakieś skomplikowane materialne urządzenia technologiczne ?

 

No właśnie, czemu miałoby się ruszać z miejsca, skoro możliwe było dla starożytnych podróżowanie duchem? Proste, prawda. Czy takie właśnie podróże odbywał Ezechiel, czy takie podróże miał na myśli stwierdzając: „i uniósł mnie duch między ziemię a niebo”?

 

Opowieść Ezechiela nie jest wyjątkiem, jeśli chodzi o jej treść, w literaturze starożytnych Chin występują inne podobne. W legendach ludowych znaleźć można opowieść o Kia Szy-fangu, który nieustannie marzył o podróży do nieba. I pewnego dnia marzenia te spełniły się. Spotkał bowiem kapłana, który powiedział:

 […]Słyszałem, że pragniesz do nieba się udać. Zamknij więc oczy. Chwyć mnie za rękę i niczego się nie lękaj!”

 

Kia Szy-fang poczuł, że unosi się w górę. Wiał wiatr, a uszy wypełniał mu odgłos szumiących fal. Po kilku chwilach niespodziewanie poczuł grunt pod nogami i wtedy kapłan powiedział mu, że może już otworzyć oczy. Kiedy to zrobił zobaczył cudowny świat z pałacami i domami.

 

Jak się okazało kapłan miał jeszcze coś innego do załatwienia, poczęstował więc gościa winem i udał się w swoją stronę. Powrócił, jak się wydało Kia Szy-fangowi, po krótkiej chwili, po czym powrócili na Ziemię, w ten sam sposób, w jaki ją opuścili. Kapłan leciał przodem, a Kia Szy-fang tuż za nim, trzymając kapłana za rękaw. Podczas lotu towarzyszyły im te same efekty dźwiękowe, co w trakcie podróży do nieba. Wylądowali w rodzinnej wiosce Kia Szy-fanga. Brat „niebiańskiego wędrowca” przywitał go okrzykiem pełnym przerażenia: „Duchem jesteś, czy człowiekiem?!”

 

Kia Szy-fang był zaskoczony reakcją brata. Przecież poleciał tylko do nieba i od razu powrócił. Niestety było inaczej. „Już całe lata minęły, odkąd zniknąłeś i wszyscy myśleliśmy, żeś dawno umarł![…] Co ciekawe, w mitologii chińskiej, w opowieściach tego typu (to znaczy o podróżach do nieba) bardzo precyzyjnie rozróżnia się oba rodzaje wędrówek, przy czym cechą pozwalającą zidentyfikować typ podróży jest czas, a dokładnie upływ czasu od momentu wyruszenia bohatera opowieści ku niebu, aż do jego powrotu do domu.

 

Gdy mówi się o podróżach duchowych, upływ czasu niebiańskiego jest wyraźnie większy niż czasu ziemskiego, natomiast w opowieściach, w których mówi się o fizycznej obecności bohatera w niebie, zawsze upływ czasu niebiańskiego jest o wiele mniejszy od upływu czasu na Ziemi (relatywizm Einsteina?) – „Na to, co tam trwa chwilę zaledwie, tu na ziemi całych lat potrzeba”.

Również w mitologii japońskiej możemy odnaleźć opowieści o szybowaniu w przestworzach. Mówi się tam między innymi o tajemniczych mieszkańcach gór, senninach, nieśmiertelnych mędrcach, którzy posiedli moc nadprzyrodzoną. Żyli w nieustannym kontakcie z przyrodą, znali wszelkie jej tajemnice i dlatego potrafili podporządkować sobie żywioły, demony, zwierzęta i martwe przedmioty. Posiedli też sztukę latania. Czy świat starożytnych nie był kompletnie inny od obecnego opartego o elektryczność i jej siłę napędzającą wszystkie możliwe urządzenia tej cywilizacji ?!

Czy potrafimy jeszcze wyobrazić sobie calkiem odmienny swiat, w którym cywilizacja jest zbudowana na całkiem innych zasadach ? Ich świat umysłowości oraz ich cele były calkiem inne od tych jakie obecnie kierują nami uwięzionymi w tej „dziwnej konstrukcji cywilizacyjnej” zwanej epoką rewolucji przemysłowej ?

[...]Pośrodku było coś, co było podobne do czterech istot żyjących. Oto ich wygląd: miały one postać człowieka. Każda z nich miała po cztery twarze i po cztery skrzydła. Nogi ich były proste, stopy ich zaś były podobne do stóp cielca; lśniły jak brąz czysto wygładzony. Miały one pod skrzydłami ręce ludzkie po swych czterech bokach. Oblicza (i skrzydła) owych czterech istot - skrzydła ich mianowicie przylegały wzajemnie do siebie - nie odwracały się, gdy one szły; każda szła prosto przed siebie. Oblicza ich miały taki wygląd: każda z czterech istot miała z prawej strony oblicze człowieka i oblicze lwa, z lewej zaś strony każda z czterech miała oblicze wołu i oblicze orła (oblicza ich) i skrzydła ich były rozwinięte ku górze; dwa przylegały wzajemnie do siebie, a dwa okrywały ich tułowie. Każda posuwała się prosto przed siebie; szły tam, dokąd duch je prowadził; idąc nie odwracały się....

...W środku pomiędzy tymi istotami żyjącymi pojawiły się jakby żarzące się w ogniu węgle, podobne do pochodni, poruszające się między owymi istotami żyjącymi. Ogień rzucał jasny blask i z ognia wychodziły błyskawice. Istoty żyjące biegały tam i z powrotem jak gdyby błyskawice[...]

Podobne tematy znajdziecie państwo na moim blogu: popotopie.blogspot.com

Ocena: 

4
Średnio: 4 (1 vote)
loading...

Komentarze

Portret użytkownika MONSTER

Moje artykuły istnieją i maja

Moje artykuły istnieją i maja się dobrze! Mam pod nimi po kilkadziesiąt komentarzy! Na jakiej stronie i w jakiej gazecie tego się nigdy nie dowiesz ponieważ tam nie podpisuję się MONSTER. Co do wrażeń mam co do ciebie tylko jedno wrażenie -Coś zanika ten Baca z dawnych lat! Tetryczejesz -czy jak? Ogarnij się jakoś, poczytaj co dawniej pisałeś!

Portret użytkownika Wkurzony Kosmita

Bardzo dobry artykuł i bardzo

Bardzo dobry artykuł i bardzo dobrze ubrana w słowa ta kwestia. Bo to prawda że dużo dużo więcej manifestacji UFO dzieje się na poziomach niefizycznych i kontakty są przy pomocy telepatii, której większość ludzie nie umie lub to zwyczajnie wyśmiewa nie wierząc że istnieje coś więcej niż patologiczna przyziemna pseudorzeczywistość w której się kiszą od lat, czyli szkoła, kasa, praca i nic więcej.
Jeśli chodzi o wielowymiarowość to każda istota jest wielowymiarowa bo każdy posiada ciało fizyczne, idąc dalej w poziomy subtelne mamy ciała eteryczne, astralne, mentalne, duchowe i w końcu jest dusza, czyli prawdziwa esencja jaźni, naszego JA. I każda dusza ma swoje pochodzenie i swoją naturę która jest niezmienna i niezniszczalna, można ją co najwyżej zgasić i zamaskować, ale nie zniszczyć. I to właśnie chcą robić z nami na Ziemi, byśmy byli bezwolnymi niewolnikami do harowania i płacenia i wytwarzania energii dla czyjegoś planu, bez własnej natury, bez bycia sobą. Bo po to stworzono ludzką rasę żeby byli siłą roboczą w rękach obcych, którzy ich stworzyli. Cały ten grzech pierworodny to była kara w postaci degradacji DNA po przeprowadzeniu testu posłuszeństwa w postaci słynnego zerwania jabłka biblijnego. Dlatego dzisiaj tak chorujemy, żyjemy maksymalnie 100 lat, nie jesteśmy jakoś specjalnie inteligentni (bez obrazy) nie mówiąc już o posiadaniu "paranormalnych" zdolności zwanych błędnie za nadnaturalne. Takie zdolności są w pełni naturalne tylko nam zostały poblokowane przez masę czynników. Jeśli już zdarzy się szczęśliwiec co umie np z ciała wychodzić, poruszać telekinezą przedmioty czy coś to jest od razu że ooo czarodziej, albo opętany przez szatana itp. A on tak naprawde ma dostęp do większej części własnych mocy które są NATURALNE i jak najbardziej normalne.
Ziemia jest jednym wielkim kosmicznym więzieniem, w dodatku o najgorszym rygorze, bowiem to stołeczne więzienie dla najbardziej niewygodnych jednostek dla rasy syjonistycznych kosmitów (elohim pod wodzą jahwe) która nim rządzi i która stworzyła ludzi "na swoje podobieństwo", bowiem oni wyglądają jak ludzie. Ich styl zachowania i działania jest identyczny do działań kościoła w średniowieczu. Wyprawiają oni kosmiczne krucjaty do wszelkich ras którzy są niepodobni do ludzi, a to tylko dlatego że np inna rasa pochodzi od gadów czy owadów i za samo to są uważane za gorsze i niegodne istnienia, "istniejące wbrew woli bożej". Marzy im się kontrola i władza nad całym Uniwersum i chcą być jedyną słuszną rasą o jedynych słusznych ideologiach (już przecież wychwala się jahwe o stworzenie WSZYSTKIEGO) Identyczne działanie jak inkwizycja i kościół, tyle że w formie gwiezdnych wojen. Potem dusze zabitych kosmitów są wcielane na planety więzienia siłą (w tym na Ziemię) gdzie następnie ustawia się karmę (która jest niczym innym jak sztucznym systemem zaklęć) tak, aby porwane dusze jak najbardziej były w życiu gnojone i zniewalane, w możliwie wielu aspektach. Potem po śmierci takie osoby będące wcieleniami kosmitów są jako duchy dalej łapane i znów siłą wcielane w kolejne ciała gdzie programuje im sie kolejne życie. Jeśli natomiast ktoś umie walczyć astralnie i mentalnie, ma szansę się przed taką łapanką obronić i odlecieć do swojego prawdziwego domu, na swoją planetę, do swojej rasy i do swojej duchowej rodziny.

Portret użytkownika trzcina_1

nigdy nie myślałam o tym w

nigdy nie myślałam o tym w ten sposób jak piszesz... chodzi mi Wkurzony Kosmito o dusze o których wspomniałeś ( że są wyłapywane )... całkiem logiczna teoria... ja myślę że nasze dusze żeby ponownie się nienarodzić i uzyskać spokój muszą osiągnąć doskonałość... i że ponowne narodziny świadczą o braku tej doskonałości ale jeżeli już ją osiągniemy to wtedy stajemy się astralni i wracamy do prawdziwego domu... 

Portret użytkownika Jacoo

co do opisów tych zjawisk w

co do opisów tych zjawisk w biblii to trzeba wziąć porawkę na czasy w jakich mieszkali i jak postrzegali rzeczywistość, dla nich punktem odniesienia była przyroda... i tak też starali się opisywać to czego nie rozumieją. stąd te irracjonalne dla nas opisy w biblii

Portret użytkownika ArDoR

Jest takie stare porzekadło,

Jest takie stare porzekadło, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, ja bym to sparafrazował zmieniając końcówkę tej sentencji, że zależy od kierunku i sposobu patrzenia
 
A sposób w jaki patrzymy na świat zależy od programów jakie nam wgrano w procesie wychowania/edukacji… a raczej mówiąc szczerze - manipulacji.
No bo czy pozwolono wam kiedyś być sobą, tak od początku do końca? No tak, a co to znaczy być sobą, pośród tysięcy programów które są nam instalowane, wszczepianie, insynuowane, czy komukolwiek kogo znacie zależy na tym byście byli SOBĄ?
Być sobą to zrozumieć kim JA Jestem, tak naprawdę, bez obłudy, zawstydzenia, bez nakazu i zakazu, bez tych wszystkich masek które wdziewamy by przypodobać się innym, by upodobnić się do środowiska, w skali mikro i makro.
Czy edukacja, system wierzeń, imperatywy moralne i wzorce które należy naśladować, to jest droga do prawdy o tym kim jestem tutaj w tym momencie?
A teraz spróbuj przez minutę nie myśleć z użyciem szablonów i wdrukowanych programów o tym co Cię otacza, o tym co jest dobre a co złe, o tym kto jest winny a kto jest ofiarą, kto zgrzeszył a kto zasłużył na pochwałę, kto ma rację a kto jej nie ma…
Podejrzewam że pierwszy problem jaki się pojawi to próba powstrzymania się od myślenia przez minutę… no bo przecież każdy z nas coś sobie tam myśli, o tym czy o tamtym…
Pomyślmy Wink  -  kilkadziesiąt lat, lub tyle ile dane jest nam żyć, czyli właściwie przez całe życie, przez cały czas MYŚLIMY… myśli wypełniają całe nasze życie, najczęściej nieświadomie, czasem w przebłysku świadomości, z rzadka odkrywczo, ale zawsze schematycznie, bo myśli które przemierzają zwoje mózgowe to echa programów jakie nieustanna edukacja wdrukowała w nasz umysł.Tak powstała osobowość, JA, które cały czas myśli że jest czymś odrębnym, samoistnym, może nawet wolnym, a w istocie jest zlepkiem funkcji i procedur które bez ustanku są wykonywane niczym programy w procesorze naszego umysłu.
Czy można przestać wykonywać te programy? Przestać zmieniać maski, grać z cudzych nut, odtwarzać czyjeś role… kopiować, powielać wzorce i schematy?
Jest tylko jedna metoda żeby to zrobić… żeby przestać w kółko myśleć cudze życie…
Zacząć czuć… tylko tyle,
Przestać analizować, skupiać się na detalach, na szczegółach które są przecież tak istotne, kluczowe, najlepiej systematycznie ujęte w tabele, takie prawdziwe, mierzalne i powtarzalne.
No bo przecież wszystko, musi być mierzalne i powtarzalne żeby było prawdziwe… tak, schematyczne i uporządkowane, jak w(n)asze obecne życie…
…tylko wtedy koło się będzie toczyć, a prawda będzie tylko jedna, a życie niczym kalka, starta, zmięta i do wyrzucenia…
Ale to ważne żeby odkryć to samemu, bez pomocy kogokolwiek, co jest biegunem życia, co mianownikiem, a które równanie da prawdziwą odpowiedź…
Owszem, z pewnością będzie kilka prawidłowych odpowiedzi, to pewne, bo każdy ma własną pieśń życia, swoją ścieżkę i własne buty na nogach by ją przemierzyć… ale tak długo jak jego ścieżka będzie dla niego czymś obcym, czego nigdy nie dotknął bosą stopą i nie poczuł jaka jest naprawdę, nie poczuje prawdy i nie doświadczy tak naprawdę własnego życia.
Zbyt często zawierzamy mędrcom którzy przemierzyli tą ścieżkę przed nami i napisali szereg opracowań w których zawarli wskazówki gdzie jak i kiedy iść by pokonać ją najłatwiej i najszybciej… W ten sposób powstają procedury, jak żyć, jak unikać, jak uciekać, jak nie zadawać kłopotliwych pytań, i nie szukać sensu…
Powiadają że prawd jest tyle ilu ludzi, i to prawda… bo każdy ma własną ścieżkę, i dobrze by było, jakby czasem poczuł ją pod własnymi stopami, odrzucił stary spróchniały kostur, którym zachowawczo się podpierał żeby przez przypadek nie upadł i nie pobrudził dłoni własnoręcznym doświadczeniem, esencją jakiegokolwiek poznania.
Ten opasły plecak, który tak niezbędny jest w tej wyprawie, będąc wypełniony po brzegi twardymi, ciężkimi argumentami, niepodważalnymi kanonami, daje stabilizacje i motywuje do szybszego marszu by drogę pokonać jak najszybciej, żeby ciężar jego nie był udręką zbyt długo. Ale z nim droga życia nie jest już taka radosna, przyjemna w doświadczaniu jej każdej strony, zamienia się raczej w bieżnie na której liczy się czas pokonania dystansu.
Jakież rozczarowanie jednak budzi świadomość, że na linii mety nie czeka na nas żadna nagroda, nie ma medalu, pucharu, nawet nie ma nikogo kto by zaklaskał gratulując osiągnięcia mety…
Wszyscy bowiem biorą udział w tym samym biegu, każdy jest „zawodnikiem”, a nagrodą jest sam udział w tym wyścigu.
Dawno temu, będąc dzieckiem jeszcze, brałem udział w dziwnych zawodach, polegających na piciu oranżady na czas. Uczestnicy dostali po butelce oranżady i po komendzie start, łapczywie poczęli pić, oblewając się co chwilę pieniącym się napojem. Gdy jeden z kolegów zakończył picie, prowadzący konkurencje sędzia oznajmił że ten a ten wygrał, a nagrodą w tej konkurencji była właśnie wypita oranżada. Kilka osób nie zdążyło wypić do końca swojej oranżady i pomału sączyło małymi łykami słodki napój… jakże doniosła była możliwość obserwacji zawiedzionej miny zwycięscy który mógł się tylko przyglądać jak inni w spokoju kończą swój napój podczas gdy on z kolką i z pustą butelką pozostał sam za linią mety.
 
Każdy kto udowadnia że miał rację, pojawia się sam za linią mety… i nikt tam go nie wita ani  nie ściska gratulując zwycięstwa. Bo tylko wtedy wygrywamy, jeśli na linię mety wchodzimy razem, bez przepychania, zjednoczeni wspólną radosną refleksją o właśnie przebytej drodze, z nadzieją oczekując następnego etapu, z którym wspólnie się zmierzymy…
 
To dlatego mimo naszych wewnętrznych ograniczeń, cały czas możemy liczyć na wsparcie ze strony naszych kosmicznych protoplastów, którzy cały czas opiekują się naszą planetą a zwłaszcza nami jako cywilizacją. Bo oni także mają tą świadomość, że to nie jest wyścig kto pierwszy do mety, ale wielka galaktyczna sztafeta, w której wszyscy stanowimy jedną wielką drużynę, a o łącznym sukcesie decydują wszyscy uczestnicy.
A bez zrozumienia duchowego wymiaru tego czego doświadczamy tutaj, nie uświadomimy sobie i nie poczujemy  kim tak naprawdę JESTEŚMY, skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy...

Portret użytkownika ktoś_bliżej_nieokreślony

Kiedyś rozmawiając z

Kiedyś rozmawiając z koleżanką wypsnęło mi się to, o czym akurat myślałem i powiedziałem, że nie podoba mi się te wieczne granie (chodziło o role jakie przyjmujemy wśród innych). Odpowiedziała, że jest to naturalne i tak trzeba.
Było to ponad 20 lat temu.
Teraz owo "strojenie się" pod innych przybrało tylko na sile. Obecnie nieopłacalne jest pokazywanie kim się jest. Większość, niestety, nie ma na to ani sił, ani chęci by być sobą. Tutaj, na tej planecie "Wolnej Woli" jesteśmy absolutnie zniewoleni. Nasza droga jest już od dawna nakreślona. Kiedyś myślałem, że można być wolnym, chociaż trochę, ale tak na prawdę nie ma na to szans. Nawet najmniejszych. Kończy się tym, że kiedy zdarzy się chwila samotności, nadal udajemy, bo inaczej już nie potrafimy żyć.
To samo dotyczy i naszej duchowości. W tak zmaterializowanym świecie jaki mamy, nie ma szans na odkrycie duchowości ani w nas samych, ani na zewnątrz nas tym bardziej. Jeżeli rzeczywiście jesteśmy kimś, kto tylko manipuluje ciałem, by móc operować w tak materialnym świecie, nasz punkt obserwacyjny jest zamknięty i bardzo ograniczony. Nie mamy jak go powiększyć, dzięki naszemu kochanemu mózgowi, a dokładniej procesom chemicznym w nim zachodzącym. Póki żyjemy, nasz naturalny świat, o ile taki istnieje, jest poza naszym zasięgiem. Oczywiście, można zainteresować się opisami OOBE czy NDE, może zdarzyć się, że sami je przeżyjemy, ale nadal pozostanie to tylko w sferze domysłów lub wiary, że mózg czegoś po drodze nie spartolił swoim interpretowaniem nieznanych mu rzeczy.
Na razie możemy tylko z większym lub mniejszym powodzeniem sami badać swoje doświadczenia duchowe we własnym zakresie najlepiej jak potrafimy, bo nikt inny za nas tego nie zrobi, gdyż... po prostu nie może tego zrobić za nas.

Przeszłość paskudna, Przyszłość nie lepsza, a Teraźniejszości nigdy nie ma.

Portret użytkownika Franz

ArDor , problem w tym że my

ArDor , problem w tym że my jako populacja jesteśmy daleko od prawdziwej wolności i zrozumienia. Dopóki nie skończymy z tym ekstremalnym materializmem i nie połączymy się w całość połączeni we wspólny cel integracji i prawdziwej solidarności między sobą dopóty będziemy tkwić w owym więzieniu.
Ps. Zagadaj zwykłych ludzi i postaraj się im wytłumaczyć że pogoń za nowym samochodem telewizorem, wczasami czy ubraniem są głupie i w zasadzie do niczego nie są im potrzebne aby być bardziej szczęśliym to cię wyśmieją i pomyślą żeś zarwany, choć to prawda.

Portret użytkownika karwo

Patrząc po naszym świecie

Patrząc po naszym świecie jedna ocena ufo z góry można uważać za błedne. My już wśród jednej rasy ludzkiej jesteśmy tak różnorodni, że aż trudno uwierzyć. A teraz proszę sobie wyobrazić jaka różnorodność najpewniej występuje pomiędzy życiem na różnych planetach które są oddalone od siebie miliony i miliardy lat świetlnych. Jeśli już teraz potrafimy sobie wyobrazić występowanie niematerialnego ufo, to najpewniej w tej całej różnorodności też gdzieś tam występuje, tak jak równocześnie nie widzę przeszkód aby nas odwiedzało to klasyczne, do nas podobne, cywilizacje żyjące w 3 wymiarach, zupełnie tak jak my.
 
Z resztą, mnóstwo jest informacji w interecie na temat komunikacji z istotami z innych wymiarów, żyjące jako inne cywilizacje, jako byty materialne jak i nie materialne. Z różnorodnością która występuje w okół nas można założyć że poza naszą planetą... jest też różnorodnie Smile A konsekwencje tego jak zwykle najpewniej przekraczają nasze wyobrażenia.

Strony

Skomentuj