Kategorie:
Mieszkańcy południowych terytoriów mongolskiej części pustyni Gobi obawiają się tajemniczych, żyjących w piasku stworzeń, które nazywane są mongolskimi czerwiami śmierci. Nieznane nauce, nieuchwytne stworzenie ma podobno ponad 1,5 m długości, porusza się w piasku i jest w stanie uśmiercić ofiarę albo za pomocą wypluwanej trucizny albo jak węgorz, stosując silny wstrząs elektryczny.
Nomadzi z Mongolii opowiadają o przypadku ze stadem wielbłądów, które natknęło się na robaka śmierci. Gdy przechodząc obok niego dotknął go jeden z nich, nagle padł martwy. Większość doniesień o spotkaniach tego kryptozwierzęcia wskazuje na to, że jakikolwiek kontakt z nim grozi śmiercią.
W 1990, słynny czeski badacz i kryptozoolog, Ivan Mackerle, dokonał dwóch wypraw na pustynię Gobi w celu odnalezienia tego niesamowitego stworzenia. Zainspirowany przez znaną powieść Franka Herberta, Diuna, która opisuje czerwie pustynne, zbudował nawet urządzenie stosowane tam do ich przywoływania. Bezskutecznie.
Mimo, że Mackerle nie odkrył mongolskiego czerwia śmierci, ale dzięki informacjom zebranym podczas przeprowadzonych ankiet, udało się pozyskać nieco wiedzy o tym legendarnym stworzeniu z pustyni Gobi.
Materiały zebrane przez czeskiego kryptozoologa wskazują na to, że czerwie występują w południowej i zachodniej części pustyni. Przez większość roku pozostają w hibernacji. Miejscowi twierdzą, że można je spotkać tylko w czerwcu i lipcu. Podają również, że gdy się poruszają na piasku widać wyraźny ślad.
Jeśli chodzi o sposoby usmiercania ofiar czerwia, wspomina się oplucie jadem lub porażeniem prądem elektrycznym. Ta cecha jest najdziwniejsza, bo wszystkie znane obecnie zwierzęta wykorzystujące impuls energetyczny to ryby, czyli organizmy żyjące w wodzie, która jest dobrym przewodnikiem elektryczności. Jeżeli robak śmierci rzeczywiście istnieje i zabija przez porażenie prądem, to następnie najprawdopodobniej generuje elektryczność nie wewnątrz, ale na zewnątrz siebie, na przykład poprzez tarcie.
Ostatnie ekspedycje w poszukiwaniu mongolskiego czerwia śmierci odbyły się w 2005,gdy poszukiwał go zoolog Richard Freeman, oraz w 2009 roku, kiedy to czerwia próbował odnaleźć nowozelandzki dziennikarz, David Farrier. Nie udało im się jednak odnaleźć śladów tego mitycznego stworzenia.
Freeman stwierdził potem, że jego zdaniem czerw nie istnieje i powstał jedynie jako mongolska legenda. Jego zdaniem to co opisują ludzie to gatunek gadów, o nazwie amfisbaena. Rzeczywiście stworzenia te przypominają dużego robaka i niekiedy mierzą ponad 60 centymetrów długości.
Komentarze
W DYSKUSJI WYRAŻAM WŁASNE POGLĄDY KTÓRE NIE MAJĄ NA CELU NIKOGO OBRAZIĆ ,TYM NIEMNIEJ OBRAŻALSKIM WSTĘP DO DYSKUSJI SUROWO ZABRONIONY !!!
' a fructibus eorum cognoscetis eos '
Skomentuj