Cywilizacja Marsjan miała ulec zniszczeniu w wyniku nuklearnej wojny

Kategorie: 

Źródło: 123.rf

Mars nie jest podobny do żadnego innego ciała niebieskiego w naszym Układzie Słonecznym. Od niepamiętnych czasów, czerwona planeta pobudzała wyobraźnię i zainteresowanie ludzi na całym świecie, od czasów Azteków, Inków i Majów, aż do współczesnego społeczeństwa XXI wieku. Niektórzy ludzie tak jak Dr. John Brandenburg, biorą swoje zainteresowanie Marsem do ekstremum i wprost stwierdzają, że planeta ta była domem dla zaawansowanej cywilizacji, która została zniszczona w nuklearnym konflikcie zbrojnym. Takie stanowisko po raz kolejny wygłosił on podczas jednego ze swoich wykładów.

 

Naukowiec z American Institute of Aeronautics and Astronautics, dr John E. Brandenburg, twierdzi, że na Marsie doszło kiedyś przynajmniej do dwóch wybuchów nuklearnych. Przedstawił on nawet swoje ustalenia wskazując hipotetyczne miejsca, gdzie mogło do tego dojść. Jego zdaniem do eksplozji doszło na północ od obszaru znanego obecnie jako Cydonia oraz Galaxias Chaos. Brandenburg stwierdził, że mogą się tam znajdować do dzisiaj artefakty potwierdzające, że planeta ta doświadczyła wojny nuklearnej.

Trzeba zaznaczyć, że już wcześniej wielu badaczy stwierdzało, że ślady na powierzchni czerwonej planety wskazują na to, że doszło tam do katastrofy nuklearnej. Podejrzewano jednak, że była ona naturalnego pochodzenia. Doktor Brandenburg przed kilkoma laty rozwinął tę teorię zwracając uwagę, że mogło dojść do wojny, a spustoszony Mars jest po prostu planetą zniszczoną przez  bomby jądrowe. Sceptycy wskazują, że eksplozje nuklearne powinny pozostawić po sobie kratery, a takowych we wskazanych miejscach nie ma, ale w Hiroshimie, zniszczonej w wybuchu jądrowym w 1945 roku, również na próżno szukać krateru. Po prostu w celu maksymalizacji zniszczeń takie ładunki odpala się w powietrzu.

Zdaniem Brandenburga, właśnie z czymś takim mieliśmy do czynienia. Taka wojna atomowa spowodowałaby, że potężne fale uderzeniowe spustoszyłyby powierzchnię planety i doprowadziły do drastycznych zmian klimatu, co skutkowało zabiciem całego życia na Marsie. Według obecnego poziomu wiedzy, cokolwiek zniszczyło powierzchnię tej planety, miało to miejsce 180 milionów lat temu. Jakaś eksplozja spowodowała, że dookoła Marsa przeszła fala uderzeniowa, która zniszczyła powierzchnię. Pierwotnie przyjęto, że miało się to stać siłami natury, w miejscu gdzie uformował się naturalny reaktor jądrowy, taki jak te znane na Ziemi z Gabonu w Afryce.

Doktor Brandenburg pokazał też między innymi dowody na istnienie na powierzchni tej planety stopów szkła, tak zwanych trynitytów. Takie szkliwa powstają podczas detonacji ładunku jądrowego. Podobne warstwy znajdowano też na Ziemi, na wielu części poligonów atomowych, ale i na przykład na Saharze czy w Mohendżo Daro, dlatego może właściwe byłoby zapytanie czy broń jądrowa nie była też stosowana w zamierzchłej przeszłości również na naszej planecie. Wbrew pozorom nie ma naturalnego wyjaśnienia dla takich śladów na powierzchni Czerwonej Planety. Musiałyby to być eksplozje jądrowe o sile około miliarda megaton. Tylko tak duża detonacja mogłaby pokryć sporą cześć powierzchni całego tego globu trynitytami tak aby można było odnajdywać je w tak odległych od siebie miejscach. Zdaniem badacza nie był to skutek zderzenia z asteroidą, a raczej dowód na użycie tam broni jądrowej.

Brandenburg uznaje, że Mars był kiedyś planetą z podobnym do Ziemi klimatem. Jego zdaniem duża ilość ruin i niewyjaśnionych artefaktów obserwowanych na powierzchni Czerwonej Planety przez orbitery i łaziki to dowód na to, że nuklearny holokaust Marsa mogli spowodować jego wcześniejsi mieszkańcy. W swojej nowej książce Śmierć na Marsie: Odkrycie Planetarnej Nuklearnej Masakry, Brandenburg zawarł również hipotezę, że marsjańska cywilizacja nie tyle sama się zniszczyła, co została zniszczona przez jakąś rasę z kosmosu. Zdaniem niektórych, może tu chodzić o znaną choćby z legend sumeryjskich rasę Annunaki, ale czy oznacza to, że podobny los czeka i naszą planetę?

 

 

Ocena: 

5
Średnio: 5 (4 votes)
loading...

Komentarze

Portret użytkownika Apotem

Były na wschodzie tereny

Były na wschodzie tereny wilków, Mroczne Pustynie, na których znajdowało się wiele różnych dóbr. Dlatego mieszkańcy Dzikiego Zachodu wysyłali tam swoich rycerzy oraz machiny latające, które zrzucały na tubylców beczki z gotującą się smołą, by im te dobra odebrać.
Wtedy ktoś z szaleńców, zwanych rządzącymi powiedział: Wpuśćmy do naszych osad wilki, niech żyją razem z nami. One ubogacą nas kulturowo. A dzięki temu ochronimy je przed innymi wilkami, z którymi drą koty od tysięcy lat, co wyraża ich poziom ucywilizowania.
No więc jakiś inny szaleniec na bardzo wysokim stanowisku powiedział: Ok, ty ich wyślij do nas a ja otwórzę granice naszego królestwa. Niech wilki tu walą stadami, będą żreć naszych ludzi i rozrabiać, i w ten sposób je oswoimy. A oswojone wilki w końcu będą nam jeść z ręki.
Czymże jest bowiem kilkaset ofiar w porównaniu do celu ideologii, jaką miłujemy, naszej szalonej ideologii szatana...ooo?
No więc wilki wpadły do osad Dzikiego Zachodu i zaczęły rozrabiać. Najpierw otrzymały ekstra dofinansowanie i szałasy komunalne. Żaden szanujący się wilk, od tej pory nie chodził nieodziany i każdy też miał nowy komunikator rycerski, dzieki któremu mógł komunikować się z wilkami stacjonującymi w Mrocznych Pustyniach. Te z Mrocznych Pustyń wydawały im rozkazy. No więc zdarzyło się, że na Dzikim Zachodzie jakiś wilk rozpędził się i wjechał wozem w tłum, albo jakiś inny zaczął wymachiwać szabelką na dużym targowisku, bo w taki sposób wyrażał swoje ucywilizowanie. Czyż kolor czerwony nie ubarwia życia i go nie ubogaca?
Wilki zaczęły się oswajać. Najpierw oswoiły budynki i mienie, nie należące do nich. Później przyjęły lenno od krajów Dzikiego Zachodu. Jak któryś bardziej narozrabiał, to się go odsyłało, no bo przecież takie rzeczy się zdarzają. Wielu psychopatów, występujących jako przedstawiciele Dzikiego Zachodu zaczęło wszem i wobec rozgłaszać, że takie sytuacje są jak najbardziej normalne. Że to jest tak normalna rzecz, jak deszcz, czy przypływ, bo przecież granice królestwa same się otworzyły i same przyjęły wilki.
Od tej pory w osadach Dzikiego Zachodu zaczęły się codzienne patrole. Rycerze, wozy opancerzone, oddziały specjalne, które dotychczas zajmowały się mafią, gangseterami recydywistami, psychopatycznymi mordercami czy atakami ze strony wrogich państw sąsiadujących teraz patrolowały ulice, stragany i zamkowe dziedzińce. Bo wszędzie mógł zjawić się wilk, który jeszcze się nie oswoił i po prostu chciałby kogoś zeżreć na obiad tak po prostu. No bo przecież wilki pracować nie będą i nie wniosą niczego do kultury ich nowego domu poza tym, z czym oswajały się przez lata w Mrocznych Pustyniach, czyli agresją, wojną, konfliktem, egzekucjami, walkami na tle wyznaniowym. Wilki przyniosły dzikiemu zachodowi to, co w nich najlepsze, czyli najbardziej skuteczne metody zeżarcia kogoś, rozerwania na strzepy czy szybkie rozmontowanie i zmontowanie Kałasznikowa. Dziki Zachód już wydał mnóstwo dukatów na oswajanie ich, a teraz jeszcze wyda drugie tyle na efekty ich działań, na ochronę swoich zamków i osad, na ochronę mieszkańców, straganów, innych miejsc publicznych itd. itp.
Lecz był w TEJ bajce mądry król. Na saim wprzód zarządził, by zamknąć wszystkie bramy królestwa, a tych, którzy będą chcieli je przekroczyć traktować jak osobników wrogiego państwa, próbujących przeniknąć na teren wroga. Następnie nakazał, że za każdego zjedzonego lub rozszarpanego miejszkańca tysiąc wilków zostanie złapanych i odesłanych do Mrocznych Pustyń. A ponieważ od decyzji szaleńców o otworzeniu granic zginęło już ponad dwustu mieszkańców Dzikiego Zachodu, toteż zebrano i odesłano około dwieście pięćdziesiąt tysięcy wilków. Zakazano budowania wilczych szałasów, w których wilki odprawiały swoje wilcze czary i ustalono, że jeden wilk może mieć tylko maksymalnie dwoje małych, przy czym nie może ściągnąć do siebie swojej wilczej rodziny z Mrocznych Pustyń. Postawiono wilkom warunek, że albo żyją tu nowym życiem, zgodnym z zasadami Dzikiego Zachodu, albo niech idą w pizdu.
No i tak skończył się napływ nowych wilków. Mądry król nakazał złapać i wtrącić do najgorszego lochu (byleby nie był to loch norweski) tych szaleńców, przez których tak wielu ludzi zginęło z ręki wilków na Dzikim Zachodzie. Kiedy wilki poczuły bat nad sobą, przestały się czuć pewnie i powoli zaczęły powrót do swoich rodzin, które pozostawiły na pastwę losu na pustyni. Zaczęły też walkę o swoje mroczne doliny, bo chciały mieć swój Dziki Zachód na wschodzie, a nie jakieś zruinowane miasta.
Natomiast jednostki, które zostały na Dzikim Zachodzie, okazały się uczciwyni i pracowitymi wilkami i tak samo, jak Chińczycy, Hindusi, Ukraińcy czy Polacy, stali się ważną cześcią społeczeństwa, o której w żaden negatywny sposób nie musiało się mówić na mównicach czy dziedzińcach i od tej pory żaden już targ czy stragan nie musiał być już pilnowany przez patrole z M5, śmigłowce i czołgi. Koniec.

Strony

Skomentuj