Bazy kosmiczne Hiad i szaraków na dnie jeziora Wdzydze w Polsce

Kategorie: 

Internet

Na Blogu http://wszechocean.blogspot.com przeczytałam interesujący art. Igora Wołozniewa przetłumaczony przez  Roberta Leśniakiewicza pt. „Bazy kosmiczne na dnie jezior” cz.1i2. Ten  artykuł wywołał wspomnienia wielu wypraw nad jezioro Wdzydze na Kaszubach i dlatego zdecydowałam się troszeczkę o tym napisać.

 

 

Przed laty w miesięczniku  „Nieznany Świat” czytałam art. pt. „UFO nad wielkimi jeziorami USA” napisany przez czołowego ufologa p. Bronisława Rzepeckiego. Czytając artykuł pomyślałam: No cóż… takie rzeczy dzieją się w USA, ale nie w Polsce! Wówczas nie przeczuwałam, że sama będę badać tego typu Bazy Kosmiczne w jeziorze Wdzydze. Zaczęłam tam jeździć z innego powodu i ku mojemu zaskoczeniu odkrywałam, że sprawa jeziora ma ścisły związek z tym, co czytałam na temat  wielkich jezior USA czy w Rosji. Początkowo trudno mi było rozmawiać o tym, co tam się działo z psychotronikami, a nawet z ufologami, ponieważ to było skomplikowane. Każdy z nich w zależności od swoich poglądów oraz zaangażowania w sprawę badań wyspy widział to inaczej i nie dostrzegał związku z UFO. Wg nich mieszałam wizje z ufologii i nauką, a oni oczekiwali, że będzie to Agharta lub podane na tacy dane techniczne tych baz, które wykorzystają dla własnych celów i korzyści. Jestem wizjonerką, badaczka megalitów i ufologiem, dlatego opiszę to tak jak ja to widzę, a powodów ku temu jest kilka…

 

Przypomnę w skrócie, co pisze Igor Wołozoniew:

Powszechnie uważa się, że bazy Obcych mogą znajdować się na Księżycu i na dnie mórz i oceanów, gdzie pozaziemskie obiekty latające mogą się łatwo ukryć przed oczami ludzi. No i także – jak zapewniają ufolodzy – Obcy skrywają także swe aparaty latające, czyli UFO na dnie niektórych jezior – przy czym nie zważają Oni na to, że w takim przypadku łatwiej jest tam ich zobaczyć.

Jedna z baz Obcych znajduje się na dnie jeziora Cree Lake w Kanadzie. W początkach lat 70. ubiegłego wieku, miejscowi widzieli niejednokrotnie przeloty nad jeziorem NOL-i, z których wiele zawisało nad jego taflą i błyskawicznie pogrążało się w jego wodach. A przecież przy takiej prędkości jakikolwiek ziemski aparat latający, rozbiłby się na drobny mak uderzając w wodę. Podobne UFO przejawiają zainteresowanie jeziorem Erie na granicy Kanady i USA (wielkie jeziora!).

Z wysoką dozą prawdopodobieństwa można mówić o istnieniu bazy UFO na dnie jeziora Gaipo w górach Cordillera Azur w Argentynie. Częstotliwość pojawiania się UFO nad tym jeziorem i jego okolicami jest ogromna. Indianie z plemienia Keczua zamieszkujący na brzegach Gaipo odnoszą się do nich z obawą i mistycznym lękiem. W Argentynie jest inne jezioro Salatina godne zainteresowania  ufologów. Uważają, że gdy UFO na dnie jeziora wysyła komuś jakieś sygnały w Kosmos to w tym czasie dzieją się tam dziwne rzeczy z grawitacją. Obserwowano w okolicy jeziora tajemnicze obiekty latające o wszystkich kształtach – okrągłe, elipsoidalne, prostokątne i trójkątne. Miejscowi widują je lecące nad taflą jeziora, wpadające do wody, czy zawisające nad wodą zanim znikną w niebiosach.

W Rosji szczególną uwagę ufologów przyciąga jezioro Bajkał. UFO obserwuje się nad nim ustawicznie i te NOL-e, które obserwuje się w okolicach jeziora praktycznie zawsze lecą w jego kierunku.

Na dzień dzisiejszy sądzi się, że baza NLO znajduje się także na dnie jeziora Czeremenckiego (Leningradzkaja Obłast’), nad którym od końca lat 90. przelatują lub zawisają nad jego wodami tajemnicze obiekty.

Takich doniesień o stacjonarnych Bazach Kosmicznych jest wiele. Do tej listy należy również dopisać  jezioro  Wdzydze na Kaszubach w Polsce. Moje badania tego jeziora trwały trzy lata, od 1993 – 1996 roku.

 

A zaczęło się tak…

Był sierpień 1993 roku. Pewnego letniego dnia przebywałam na terenie kamiennych kręgów w Odrach robiąc tam swoje badania. Gdy odpoczywałam nagle zaczęły się wizje, których nie rozumiałam, ale wiedziałam, że zapowiadają nowe kierunki badań i poszukiwań. Jestem wizjonerką i wizje są dla mnie inspiracją do poszukiwań i badań. Ta wizja miała jakiś związek z kamiennymi kręgami w Odrach. Po powrocie do domu spisałam wizje i okazało się, że jak zwykle jest kilka części, a każda z nich dotyczy czegoś innego, lecz wszystkie mają coś wspólnego. Jedna z części wizji mówiła o wyprawie na jezioro. Zobaczyłam podłużną łódź zwaną u nas czółnem wypływającą na jezioro, w której siedziało pięć osób. Zastanawiałam się gdzie jest to jezioro? Zobaczyłam w wizji charakterystyczny kształt jeziora Wdzydze oraz kilka wysp z „lotu ptaka”, ale obraz zatrzymał się na największej. To jezioro mijam za każdym razem jadąc do Odr!

 Jezioro ma charakterystyczny kształt krzyża lub miecza, a na nim jak wielkie szlachetne kamienie, tkwią cztery wyspy. W dalszej części wizji zobaczyłam dużą wyspę w blasku słońca, którą okrążałam tuż przy brzegu, aż dotarłam do miejsca, gdzie w ziemi tkwił niewielki kamień z krzyżem. Następny obraz pokazał źródło spływające kaskadą do jeziora. Nigdy nie byłam na tej wyspie i nie wiedziałam czy jest tam takie źródło, ale postanowiłam odszukać to miejsce.

 Najpierw rozmawiałam z sąsiadem Stanisławem U. na temat jeziora. Okazało się, że jego kuzynka mieszkała nad tym jeziorem. Pani Bernadeta wychowała się w Zabrodach nad jeziorem Wdzydze naprzeciw wyspy Ostrów i znała różne legendy i historie. Miała tam krewnych, którzy później przewieźli nas na wyspę.

Najpierw jednak zebrałam dostępne informacje na temat jeziora, a potem zainteresowałam się okolicą jeziora oraz legendami i ludźmi tam mieszkającymi.

 

 Co wiemy na temat jeziora Wdzydze?

Jezioro Wdzydze znajduje się na Pojezierzu Kaszubskim i jest położone najwyżej ze wszystkich pojezierzy pomorskich. Pojezierze Kaszubskie leży w regionie Dolnej Wisły, a na jego terenie znajduje się ponad 500 jezior. Przeważają jeziora rynnowe. Jezioro Wdzydze znajduje się  na terenie Borów  Tucholskich w powiecie kościerskim (województwo pomorskie), na obszarze Kaszub Południowych. Miejscowi nazywają ten piękny akwen jeziora Wdzydze - Kaszubskim Morzem, Wielką Wodą lub Szerzawą. Jest to jedno z najbardziej znanych miejsc na Kaszubach, co roku oblegane przez tysiące  turystów. Wraz z przylegającymi terenami zostało objęte ochroną Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego. Jezioro ma powierzchnię 1455 ha, a głębokość dochodzi do 69,5 m. Długość jeziora dochodzi do 8,2 km, szerokość 2,8 km. Zwierciadło wody położone jest na wysokości 133,4 m n.p.m.   Na podstawie badań przeprowadzonych w 2001 roku wody jeziora zaliczono do II klasy czystości. Położone jest w rynnach polodowcowych, tworzących kształt wielkiego krzyża, z którego wyłania się dziesięć wysp, z czego największe to: Wielki Ostrów, Mały Ostrów, Glonek i Sorka, których całkowita powierzchnia wynosi 150,7 ha. Jest to prawdziwy raj dla żeglarzy i kajakarzy, przez jezioro, bowiem przepływa popularny szlak kajakowy rzeki Wdy. Jednocześnie to jedyne miejsce w Polsce, gdzie żyje populacja wielkiej troci – Troci Wdzyckiej, która przyciąga wędkarzy z odległych stron. Dawniej typowy zbiornik oligotroficzny, w którego czystych wodach dominowały łososiowate.

Czysta woda oraz dogodne warunki do uprawiania sportów wodnych i rekreacji to nie wszystkie atuty terenów Jeziora Wdzydze. Akwen to siedlisko wielu różnorodnych gatunków zwierząt i ptaków, które przy odrobinie cierpliwości, może obejrzeć każdy turysta w ich naturalnym środowisku. Nad Jeziorem Wdzydze można spotkać łabędzie, żurawie i tracze. Jezioro jest także siedliskiem puchaczy, bielików, jastrzębi i myszołowów natomiast wśród zwierząt najliczniejszą populacją są bobry.

 

Ale mnie najbardziej interesuje wyspa Wielki Ostrów!

 Na jeziorze znajduje się jedyna zamieszkana wyspa (największa z ośmiu) o nazwie "Wielki Ostrów". Długość wyspy wynosi 3 km, obwód 9 km. Obok wyspy przepływa nurt rzeki Wdy. (Ta sama rzeka przepływa obok Skansenu Kamiennych Kręgów w Odrach.) W latach 70-tych ubiegłego wieku archeolodzy prowadzili na tej wyspie wykopaliska i odkryli stare słowiańskie cmentarzysko z popielicami liczącymi, co najmniej 2000 lat.

Miesiąc później tak przygotowana w wiedzę na temat jeziora wybrałam się na wyspę Ostrów w towarzystwie czterech osób + ja, a więc  pięć osób tak jak zobaczyłam w wizji. Żadna z osób nie była przypadkowa, ale z nich wszystkich znałam jedynie sąsiada Stanisława U.

Był początek września 1993 roku. Tego dnia było pochmurnie i mgliście, ale gdy ok. godz. 12.00 wypłynęliśmy na jezioro mgła się podniosła i  zrobiła się piękna słoneczna pogoda jak w wizji. Wypłynęliśmy czółnem rybackim z Kozłowca okrążając wyspę Ostrów od strony zachodniej. W tej części wyspy znajdowały się jedyne zabudowania gospodarcze, a na wzgórzach wyspy pasły się stada byków i owiec. Byki wówczas swobodnie chodziły po całej wyspie i zastanawialiśmy się, co zrobimy, gdy staną nam na drodze? 

 

Okrążaliśmy od strony zachodniej najszerszy koniec wyspy, gdy nagle wysoko nad tym terenem zobaczyłam białą kulę jak księżyc w pełni. Zapytałam Stanisława U. czy widzi tę kulę, czy tylko ja to widzę? On oraz pozostali uczestnicy wyprawy również to widzieli. Pomyślałam, że może to jednak księżyc, ale dlaczego o tej godzinie i w tym miejscu? Biała kula po kilku minutach znikła, po czym na kilka minut pojawiła się znowu i po jakimś czasie znowu znikła. Na niebie nie było widać żadnych chmur, więc co to było? Powiedziałam – wysiadamy tutaj i idziemy brzegiem jeziora. Ja, Stanisław i  pani Bernadeta wysiedliśmy z łodzi, a pozostali dwaj panowie opłynęli wyspę i mieliśmy się spotkać przy przełęczy zwanej „siodłem”. Szliśmy brzegiem jeziora ścieżką rozdeptaną kopytami byków rozglądając się za kamieniem z krzyżem. Doszliśmy do przełęczy, gdy nagle zobaczyłam kamień z krzyżem, który zobaczyła w wizji. Okazało się, że był to kamień graniczny! Idąc ścieżką wzdłuż przełęczy na drugą stronę jeziora nagle po lewej stronie tuż za jakimś krzakiem  zobaczyłam dużego czarnego konia, który łypał na mnie czarnym okiem. Zaskoczona patrzyłam na niego długo, ale nie ruszał się, więc zastanawiałam się, co zrobić. Spojrzałam na wzgórze po lewej stronie, a tam zobaczyłam przepięknego białego konia z długim ogonem i długą grzywą. Stał pomiędzy wysokimi sosnami, ale gdy mnie zobaczył stał chwilę jakby zaskoczony i nagle ruszył galopem wprost na mnie, zatrzymał się tuż przy mnie ocierając się i wyraźnie ciesząc się na mój widok… Miałam wrażenie, że stanął tak, jakby chciał mnie osłonić od czarnego konia! Gdy tam spojrzałam nagle z czarnego konia zrobił się kłąb czarnej energii i wszystko znikło. Patrzyłam na to w szoku! Spojrzałam na białego konia z radością, ale po chwili on również znikł. Nie mogłam zrozumieć, co to było?? Czy to hologramy?! Tego nie było w informatorach… ale właśnie o tym mówiły legendy. Wiedziałam, że to jest ważna wskazówka w dalszych poszukiwaniach.

 

 W tym czasie nadszedł Stanisław z panią Bernadką i coś do mnie mówili, ale stałam w szoku i nie rozumiałam, co mówili. W końcu ruszyłam za nimi idąc do drugiego brzegu jeziora, gdzie wszyscy mieliśmy się spotkać i tam po długiej chwili opowiedziałam im, co zobaczyłam. Nikt nic nie powiedział, ale nie bez powodu znaleźliśmy się w tym miejscu. W tej okolicy mieliśmy poszukać źródła, jakie widziałam w wizji. Wg nich gdzieś tutaj było miejsce gdzie mogło być takie źródło, bo o tym mówili okoliczni starzy rybacy. Rozmawialiśmy o wielu sprawach i okazało się, że tam gdzie stał biały koń była kiedyś pustelnia Cystersów, ale my weszliśmy na wzniesienie po przeciwnej stronie przełęczy. Kilkadziesiąt kroków dalej zobaczyłam lejowate zagłębienie w ziemi. Patrząc na nie pomyślałam, że już to gdzieś widziałam. Przypominało lejowate zagłębienie na terenie kamiennych kręgów w Odrach, lecz tutaj było dużo większe. Okoliczni mieszkańcy w Odrach opowiadali, że było tam niegdyś źródło wody o właściwościach leczniczych, lecz już dawna wyschło. Mieszkańcy okolic jeziora Wdzydze również twierdzili, że na wyspie było źródło, ale również wyschło. Podobne lejowate zagłębienie widziałam także na Świętej Górze w Gdyni, gdzie również było źródło o właściwościach leczniczych i taż wyschło...

 

Historia źródła naprowadziła mnie na właściwy trop, ponieważ łączyła się z kamiennymi kręgami w Odrach. Co wspólnego mają kamienne kręgi w Odrach z wyspą?

Po pierwsze - wizja o jeziorze i wyspie była w kamiennych kręgach w Odrach.

Po drugie - plan kamiennych kręgów w Odrach to również PLAN HIAD w gwiazdozbiorze BYKA oraz ich BAZ KOSMICZNYCH w Polsce.

 Po powrocie do domu analizowałam wszystko, co się tam zdarzyło i doszłam do wniosku, że są tam dwie stare bazy kosmiczne, które symbolicznie manifestują się od wieków, jako białe kule i konie. Konie to moc, a więc są tam dyski kosmiczne dwóch różnych cywilizacji. Tak, więc symboliczny biały koń oraz biała kula jak hostia to fenomen mistyczny oraz techniczny i fizyczny, gdyż jest tam jedna z baz kosmicznych Hiad.

A co oznacza czarny koń? To hologram Bazy Kosmicznej OBCYCH, która zmaterializowała się w postaci czarnego konia i znikając dosłownie skłębiła się w czarną kulę.

 

Zrozumiałam, że jest tam stara stacjonarna Baza Kosmiczna „szaraków” z czasów poprzednich cywilizacji. Między tymi bazami jest stała opozycja, czyli stan „wojny”… o wpływy psychotroniczne na ludzi! Białe kule lub biały koń to Baza Kosmiczna Hiad, która zapewnia spokój i równowagę na każdym poziomie. Cywilizacja szaraków jest agresywna i niszczycielska, czego przykładem była historia rodzin zamieszkujących wyspę, o której opowiadał mi mieszkaniec z okolic jeziora, ale również dotyczyła w pewnym stopniu nas i o tym opowiem na końcu. Oznacza to jedno - cywilizacja „szaraków” ma  swoich ludzi i wpływa na ich zachowania na wszelkich poziomach i stanowiskach…  Zrozumiałam, że takich Baz Kosmicznych jak ta na wyspie jest w Polsce i na Ziemi wiele.

Taki był początek mojej fascynacji wyspą Ostrów oraz odkrywania tajemnic jeziora Wdzydze.

W czasie trzech lat byłam tam ok. 30 razy, a każda wyprawa była niezwykła i można by napisać o tym książkę, ale najważniejsze są wnioski i to, co z tą sprawą potem zrobili ludzie „szaraków”.

 

Pewnego razu wybraliśmy się nad jezioro wieczorem, gdyż planowaliśmy spędzić noc na wyspie.  Umówiliśmy się ze znajomymi z Gdyni, którzy mieli przypłynąć po nas żaglówką. Siedzieliśmy w samochodzie nad brzegiem jeziora, niebo było zasnute ciemnymi chmurami i padał deszcz. Patrzyłam na jezioro od strony wschodniej, gdy nagle na tle ciemnego lasu, na wysokości przełęczy, tam gdzie zobaczyłam białego konia pojawiła się biała kula. Wisiała kilka minut i znikła. Po jakimś czasie pojawiła się ponownie i po kilku minutach znikła. Co to jest? Przecież tego wieczoru nie było księżyca i padał deszcz!

 

Innym razem wybraliśmy się na wyspę, aby porozmawiać z panem J. Knitter, który mieszkał tam od urodzenia wraz z synem, ale reszta rodziny przeniosła się na stały ląd. Stanisław mówił po kaszubsku, więc szybko nawiązał kontakt z gospodarzem, który opowiedział nam historię swojej rodziny. Zapytałam czy zdarzały się tutaj jakieś dziwne zjawiska? Długo patrzył na mnie, a po chwili chropowatym kaszubskim językiem zapytał – Niby, co? Odpowiedziałam - Nooo… jakieś konie, albo kule? Powiedziałam wprost, że widziałam je na własne oczy. Patrzył na mnie dziwnie i po chwili dodał, że on i jego krewny widział wiele razy białe kule, a raz widział koło domu wielkiego czarnego konia. Chciał go złapać, ale on nagle stanął dęba, skłębił się i znikł… Przyznał, że był przerażony i uciekł do domu. Zapytałam czy w tym czasie na wyspie były konie? Odpowiedział, że od lat na wyspie nie ma koni i nie wie skąd się wziął tutaj ten czarny koń. Jego syn nigdy nic takiego nie widział. Jest rybakiem i tylko raz w nocy widział dziwne światła nad jeziorem, ale uciekł, bo był przerażony.

 

Opowiedziałam o tym zaprzyjaźnionej dziennikarce Marii Giedz, która wybrała się z nami na wyspę i zrobiła wywiad z panem Knitter na temat tajemnic jeziora Wdzydze, dla „Dziennika Bałtyckiego”.

Rok później, w lecie było kilka kolejnych wypraw na wyspę, a każda przepełniona niezwykłymi zdarzeniami.

Był lipiec i wybrałam się na nocną wyprawę z moimi kuzynkami - Małgosią i Moniką oraz sąsiadem Stanisławem. Pojechaliśmy samochodem nad jezioro i wypożyczonym czółnem przepłynęliśmy na wyspę. Była godzina 23.00 gdy wyszliśmy z łodzi na wysokości przełęczy i szliśmy w ciemności przez las na drugą stronę wyspy. Nie mieliśmy namiotu, bo chcieliśmy obserwować UFO na niebie w okolicy wyspy. W zagajniku znaleźliśmy miejsce na rozłożenie plandeki i koca. Zbliżała się północ i staliśmy w kręgu blisko siebie rozmawiając i jedząc kanapki. Stachu obierał scyzorykiem ogórek szklarniowy, gdy nagle otoczyła nas złociste światło i zrobiło się jasno jak w dzień. W tym świetle zobaczyłam wytrzeszczone oczy Stacha wpatrujące się w swój fosforyzujący ogórek… Popatrzył na nas z przerażeniem w oczach. Tak samo zareagowały moje kuzynki, a ja ryknęłam śmiechem! Patrzyli na mnie nic nie rozumiejąc i nagle wszyscy chcieli się za mnie schować. Ogarnęła ich histeria tak wielka, że z trudem ich uspokoiłam.  Zapytałam - co widzicie? No światło… A jaki to kolor? Hmmm… nie potrafili tego określić. Wyjaśniłam, że to jest złote światło, albo inaczej kolor sepii. Takie samo światło widziałam wiosną o północy w 1991 roku przy Świętej Górze w Gdyni, ale tamto było rozległe w promieniu co najmniej 100 m od Świętej Góry. (Opisywałam to w różnych artykułach, a potem również w książce.) A jaki zasięg ma to złociste światło? Miało zasięg 2-3 metrów, gdyż otaczało tylko naszą małą grupkę! Spojrzeliśmy w niebo. Wokoło panowały ciemności i tylko kilka metrów nad nami jak z reflektora padał snop złocistego światła. Nie było widać źródła światła, żadnego zarysu obiektu, żadnego dźwięku. Gdy się uspokoili mogliśmy spokojnie rozmawiać o swoich odczuciach. Złote światło otaczało nas ok. 20 min. potem powoli zanikało, aż zrobiło się wokół nas zupełnie ciemno. Chcieliśmy obserwować UFO, a oni dokładnie nas namierzyli i pilnowali… Wiedziałam, że Biały Koń był z nami. Usiedzieliśmy na rozłożonej plandece i kocu rozmawiając, ale w końcu zmógł nas sen i wszyscy spaliśmy pod gołym niebem zakryci drugim kocem. O świcie obudził nas Stachu, gdyż musiał wracać do domu. Ustaliliśmy, że wraca z Moniką, a ja z Małgosią zostanę jeszcze jedną noc, a następnego dnia po południu po nas przyjedzie. No… i dwie kobiety zostały na wyspie, bez śpiworów i namiotu z zapasem jedzenia na jeden dzień. Jak sobie poradziłyśmy? Dużo do opowiadania…

 

W czasie dnia analizowałam nocne światło na wyspie i doszłam do wniosku, że musi to mieć związek ze Świętą Górą w Gdyni i Małymi Stawiskami. Ale jaki? Wskazówką był zasięg złotego światła. Tutaj na wyspie był ułamek tego światła jaki zobaczyłam w Gdyni i w Małych Stawiskach. Ale o co to znaczy  jeszcze wówczas nie wiedziałam. Teraz po latach już wiem i wielokrotnie pisałam o tym w różnych artykułach na temat STREFY 3c 123 na Kaszubach.

Wielkie odwzorowanie gwiazdozbioru Byka; w Odrach – Hiad, a w Węsiorach - Plejad na Kaszubach jednocześnie wskazało miejsce „Radioźródła 3c 123” pozornie w tym gwiazdozbiorze. Tam „płonęły  drzew” jako wskazówka mistyczna, astronomiczna, fizyczna i techniczna. Okazało się, że tam jest wielki Dysk Króla Jahwe o śr. 1 km. 

A co jest w Gdyni? W legendarnej Świętej Górze w Gdyni jest grobowiec Króla Jahwe czyli Arka Przymierza, a obok góry jest Baza Kosmiczna HIAD! Z planu kamiennych kręgów wynika, że w Gdyni jest podwójna Baza Kosmiczna Hiad. Wiedziałam, że Odrach kamień centralny ze znakiem płomienia w kręgu 33-niebieski jest kluczowy dla Planu Baz Kosmicznych Hiad w Polsce, ale to nie jest w Gdyni. Więc gdzie jest kluczowa Baza Kosmiczna Hiad? Odpowiedź na to pytanie otrzymałam tego samego dnia na wyspie.

 

W czasie dnia włóczyłyśmy się po całej wyspie, ponieważ chciałam poznać ją możliwie dokładnie, tak aby nawet w nocy trafić do właściwego miejsca. Po południu przespałyśmy się trochę wiedząc, że może trzeba będzie czuwać całą noc. Leżałam na kocu patrząc na pobliski las sosnowy, gdy nagle na ten obraz nałożył mi się inny obraz jak slajd… obraz kręgu „33-niebieski”, który jest kluczowy. W tej wizji fizycznie niedaleko mnie stał kluczowy kamień centralny w kręgu „33- niebieski”. Podniosłam głowę patrząc z niedowierzeniem, ale obraz nie znikał. Co to znaczy? Gdy zrozumiałam co to znaczy  wszystko znikło. Zrozumiałam, że kamienny krąg który mi się tutaj pojawił wskazał KLUCZOWĄ Bazę Kosmiczną HIAD w gwiazdozbiorze BYKA w Polsce, która znajduje się na wyspie… a raczej pod wyspą! Symboliczny kamień centralny ze znakiem ISKRY to główna BAZA KOSMICZNA HIAD w gwiazdozbiorze BYKA, która jest na wyspie Ostrów na jeziorze Wdzydze. Tutaj na wyspie jest klucz do tajemnicy kamiennych kręgów i tajemnicy jeziora Wdzydze oraz tajemnicy wiary dotyczącej przyjścia Jezusa Chrystusa z nieba wg przepowiedni św. Faustyny Kowalskiej. Jezus Chrystus ma powrócić z nieba czyli z kosmosu, ale JEGO GŁÓWNA BAZA KOSMICZA jest w POLSCE! Skąd ma powrócić Jezus Chrystus? Z Hiad w gwiazdozbiorze BYKA!  A my byliśmy na terenie ich Bazy Kosmicznej, dlatego otoczyli nas złocistym światłem, takim samym jaki zobaczyłam o północy w 1991 roku w Gdyni. To było trudne dla mnie… a mówienie o tym „pobożnym” ludziom wierzącym tylko w obrazy i betonowe figurki było herezją. Jest XXI wiek i oni tego nadal nie rozumieją, gdyż temat UFO kojarzy im się z demonami…

 

Aby to wszystko dokładnie zrozumieć musiałam spędzić ten dzień i kolejną noc na wyspie.

Innym razem mieliśmy w planie wybrać się na wyspę na nocną wyprawę w kilka osób, ale w rezultacie pojechał tam tylko Stanisław z panem Edwardem z Grudziądza (emerytowany policjant). Opowiadali, że siedzieli o północy w łodzi paląc papierosy, gdy nagle z jeziora w odległości ok. 50 m dalej wystrzelił z wody biały słup światła w niebo. Miał szerokość ok 10 - 20 m może więcej.  Trwało to ok. 5 minut w ciszy i nagle wszystko znikło. Nic więcej tej nocy się nie działo.

Kiedyś w lecie ze znajomym z Gdyni opływałam żaglówką wyspę z włączonym silnikiem. Co jakiś czas czułam silne wibracje, ale tłumaczyłam to sobie, że to od silnika. Gdy znajomy wyłączył silnik i płynęliśmy na żaglach poczułam te same wibracje. Zastanawiałam się co to jest?! Okrążyliśmy ponownie wyspę na żaglach i naliczyłam 8 takich miejsc wokół wyspy. Miały średnice  ok. 100 m. Co to może być? No oczywiście dyski kosmiczne na dnie jeziora. Od okolicznych rybaków dowiedziałam się, że jezioro ma podwójne dno.

 

 Na koniec opowiem jeszcze o historii „wzięcia” lub porwania przez UFO na tej samej wyspie czego świadkiem był sąsiad  Stanisław U. Pewnego jesiennego dnia 1995 roku wybrał się na wyspę z naszą znajomą M., pensjonariuszką OPS w Stawiskach, która interesowała się naszymi wyprawami i bardzo chciała zobaczyć wyspę. Chodziła o kulach i z szyną na nodze, gdyż była sparaliżowana i dlatego taka wyprawa dla niej była męcząca jednak bardzo chciała tam być i w końcu uprosiła Stacha aby ją tam zawiózł. Pojechała tam z nią na własną odpowiedzialność. Pojechał po nią do Ośrodka w Stawiskach i zawiózł nad jezioro Wdzydze, a tam wsadził ją do łodzi i popłynął do przełęczy, gdzie było łagodne wejście  na wyspę. Pomógł jej wspiąć się na wzniesienie skąd był rozległy widok na jezioro. Pozostawił ją na chwilę i poszedł w krzaki, a gdy po chwili wrócił nigdzie jej nie było. W tym miejscu las sosnowy był rzadki i ona w tym stanie nie mogła przejść dalej niż 10-20 m. Przeczesał całą okolicę bez przerwy ją wołając, ale nigdzie jej nie było. Po kilku godzinach poszukiwań był już załamany, bliski obłędu i myśli samobójczych, bo co zrobi jak jej nie znajdzie? Opowiadał, że płakał i modlił się, żeby ona się znalazła. Krążył do wieczora po okolicy wciąż ją wołając, nagle usłyszał jej śpiew gdzieś na dole w gęstych szuwarach po przeciwnej stronie wyspy. Nie było jej widać, tylko słychać. Gdy tam doszedł stała w podmokłym terenie w wysokich szuwarach oparta na kuli niezdolna do wyjścia o własnych siłach. Był wściekły, ale najpierw ją uściskał dziękując Bogu że ją odnalazł, a potem wyniósł na suchy brzeg i powoli szli kilkaset metrów do łodzi i czym prędzej odpłynęli, bo zapadał zmrok i już dawno powinni być w ośrodku, a on w domu. Po drodze opowiedziała co się działo. Gdy odszedł ona nagle poczuła dziwną energię, była szczęśliwa, śpiewała i widziała jak się unosi ponad czubki drzew sosnowych. Widziała Stacha który ją wołał i szukał… ale nie pamięta co było dalej, ani jak się znalazła w gęstych szuwarach kilkaset metrów dalej. Nie miała pojęcia ile czasu to trwało, jak tam się znalazła, ale usiłowała wyjść z tych szuwarów lecz nie wiedziała w którą ma iść stronę w grząskim terenie. Przedzierała się idąc przed siebie, ale okazało się, że tam jest jezioro. Wołała Stacha, a w końcu zaczęła płakać , modlić się i śpiewać i dzięki temu w końcu ją znalazł.

 

Następnego dnia Stachu przyjechał do mnie i wszystko opowiedział, a potem pojechaliśmy do niej do Ośrodka w Stawiskach. Czuła się dobrze i opowiedziała szczegółowo co się działo. Zapytali się co to było? Nie mogłam jej tego powiedzieć! Wracając do domu powiedziałam Stanisławowi, że była porwana przez UFO. Ale które? Czy porwali ją Biali z Hiad, czy Czarni czyli „szaraki”? „Po owocach ich poznacie” mówi na kartach ewangelii Jezus Chrystus.

To było perfidne… Porwali ją, gdy się tego nie spodziewał, a potem szukał jej kilka godzin do wieczora, bliski obłędu i myśli samobójczych. Gdyby wówczas sam wrócił do domu, a ona tam została nigdy by nie wyszła o własnych siłach z trzęsawiska i nikt by jej tam nie znalazł, gdyż w tym miejscu jest duży obszar szuwarów. Umarłaby z zimna i głodu. Poza tym tam są żmije, lisy i inne zwierzęta. Stachu zostałby oskarżony o morderstwo, bo taki był plan szaraków czyli szatańskiego czarnego konia. Tak perfidnie działają Kosmiczne Bazy „szaraków” nie tylko w Polsce! To już nie były żarty! Ta historia zaważyła na dalszych wspólnych wyprawach na wyspę.

 

A jak jest z innymi wielkimi jeziorami w Polsce i na świecie? Czy ufolodzy wiedzą czyje Bazy Kosmiczne tam stacjonują i co tam się dzieje? Jak do tej pory nic nie wiedzą o OBCYCH Bazach Kosmicznych oprócz tego, że różnego rodzaju NOLe pojawiają się nad jeziorami.

 Jeżeli ktokolwiek zrozumie tajemnicę kamiennych kręgów w Odrach to również odkryje tajemnicę Baz Kosmicznych jeziora Wdzydze. Nikt z OBCYCH nie powiedział mi o tym. Powiedział mi TEN któremu zaufałam… Zastanawiałam się dlaczego ja to zrozumiałam i zaakceptowałam? Wskazówką były wizje oraz kamienne kręgi w Odrach, które w tym czasie badałam. Wizje są dla mnie inspiracją do myślenia zupełnie innymi kategoriami niż chce to widzieć większości ufologów oraz naukowców, a nawet psychotroników – zwolenników religii wschodnich – czyli cywilizacji Węża i Smoka.

 

Czarni czyli „szaraki” mają swoich ludzi wszędzie i manipulują nimi dla własnych celów i korzyści. Naukowcy wymyślili teorię o pochodzeniu człowieka od małp. Czyżby inspiracja wyszła od manipulowanych przez „szaraków” ludzi i dlatego teoretycznie jesteśmy stworzeni na ich wzór i podobieństwo? Czy jesteśmy podobni do cywilizacji „szaraków”? Ja nie widzę takiego podobieństwa, no chyba w tym do czego są zdolni ich ludzie, aby ukryć prawdę i perfidnie niszczyć człowieka…

„Po owocach ich poznacie”! Na tym opiera się tajemnica wiary, religii i naszej cywilizacji, a za tym kryje się potęga techniczna cywilizacji kosmicznych, których jesteśmy potomkami. Wiedza o Bazach Kosmicznych w jeziorach oraz górach i w morzach pozwala zrozumieć, kim jesteśmy i co tutaj się dzieje. Co ja w tej sytuacji robię? Co Ty w tej sytuacji zrobisz? Co wy zrobicie?

 

Myślcie… myślenie  nie boli.

Tina

 

 

 

Ocena: 

1
Średnio: 1 (1 vote)
loading...

Komentarze

Portret użytkownika Syneloi

Z tekstu własnego: Kosmita na

Z tekstu własnego: Kosmita na dowód swego pochodzenia stwierdził, że przybył na planetę Ziemia pojazdem mogącym poruszać się z prędkościami wielokrotnie szybszymi od światła; jego UFO było nie wykrywalne ludzkim okiem i narzędziami, którymi dysponowała ludzkość do 2012 roku. Jego cywilizacja wykorzystywała do napędu UFOpojazdów energii mogących zniszczyć planetę co było jednym z powodów, że ukrywali swoją technikę przed mieszkańcami kosmosu kierującymi się moralnością podobną do ludzkiej, którą znali z historii do XXI wieku.
Jego zdaniem kontakty bliższego stopnia (kosmitów z ludzkością) były i jeszcze długo NIE będą możliwe właśnie z tych powodów. Na zakończenie zapytał chrześcijanina: czy przekazałby taką technikę przywódcom religijnym i politycznym skoro bez tej techniki dysponowali narzędziami umożliwiającymi zaspokojenie wszystkich potrzeb mieszkańców jego planety i zamiast to uczynić niszczyli siebie i pozostałych mieszkańców tej planety wojnami lub tylko odmawiając innym prawa do bezpłatnego zaspokojenia swoich potrzeb, obsiewania pól czy hodowania krów?

Strony

Skomentuj